Page 734 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 734

Dwie dziewczyny z obozu Ravensbrück wdały się z nimi w rozmowę. Dziew-
           czyny te, razem z grupą młodych kobiet, mieszkały w pomieszczeniu w tym oto
           budynku, i tam zaprosiły Miriam i Malkę. Stanowiły wesołą kompanię i dobrze
           dawały sobie radę. Żadna z nich nie miała rodziny, żeby jej szukać. Dały Malce
           i Miriam pieniądze i jedzenie, zapraszając je, żeby przenocowały u nich. Te młode
           kobiety oczekiwały na grupę amerykańskich żołnierzy żydowskich, którzy mieli
           nadejść nazajutrz. Na pewno zechcą oni zabrać Malkę i Miriam do swojego jeepa
           i podwieźć większy odcinek drogi do Birnau, przekonywały.
             Gdy tylko przestały się przemieszczać, Malka zaczęła martwić się o Balcię,
           a Miriam odczuwać lęk przed szokiem na skutek nadchodzącego spotkania
           z Abraszą. „Hulaj dusza, piekła nie ma!” – ta postawa udzielających im gościny
           denerwowała je. Dziewczyny były bardzo spontaniczne i pełne hałaśliwej radości
           z tego, że przeżyły. Chciały koniecznie, żeby Miriam i Malka uprzytomniły sobie,
           że piękna końcówka lata dojrzewa na zewnątrz i że można czerpać przyjemność
           z życia, nawet jeśli straciło się nadzieję.
             Jedna z dziewczyn wspomniała mimochodem, że pociągi towarowe, które jadą
           z Hanoweru do Monachium, przetaczają się przez stację kolejową i zabierają
           ludzi. Malka przekonała Miriam, żeby zrezygnować z czekania na amerykańskich
           żołnierzy i od razu wsiąść do pociągu jadącego do Monachium.
             – Niech będzie Monachium. Stamtąd podjedzie się do Birnau – powiedziała.

             Stacja kolejowa to była góra gruzów. Miriam zabrała się za pisanie listu
           do Abraszy. Chciała mu dać znać o swojej wizycie. Pisała ten list na kolanach,
           siedząc na stopniu dawnego sklepu, w ruinach domu naprzeciwko szyn kole-
           jowych. Większość stojących tu budynków to ogromne kupy cegieł i kamieni,
           z wystającymi belkami zbrojenia, przechylonymi ramami drzwi i okien. Wszędzie
           walało się rozbite szkło. Wiele tysięcy ludzi siedziało wokół na gruzach lub na
           kamieniach pośrodku drogi i czekało na pociąg. Nikt nie wiedział na pewno, kiedy
           ma przyjechać lub czy w ogóle przyjedzie. Miriam zabijała czas, dopisując wciąż
           nowe kartki do listu. Nie miała pojęcia, kiedy i gdzie ten list nada. Malka pisała
           w swoim dzienniku. Odkąd Miriam sama napisała swoją papierową spowiedź
           do Abraszy, zaczęła doceniać Malkę za jej notatki.
             Grupa zdemobilizowanych, nieogolonych żołnierzy niemieckich siedziała obok
           w rozpiętych, niechlujnych mundurach. Inni stali dookoła, oparci o resztkę ściany
           zawalonego budynku. Kilku z nich próbowało nawiązać rozmowę z tymi dwiema
           dziewczynami w kostiumach, uszytych przez Balcię z unrowskiego koca. Zarówno
           Malka, jak i Miriam nie miały ochoty, by nawiązywać z nimi jakikolwiek kontakt.
           Konwersowanie z Niemcami jeszcze bardziej by je zdenerwowało. Udawały więc,
           że nie słyszą, co się do nich mówi lub że nie rozumieją po niemiecku, albo że
           zajęte są swoimi sprawami.
             Wśród zdemobilizowanych stał pewien wojskowy, który odróżniał się od pozo-
    732    stałych tak wyglądem, jak i zachowaniem. Jego płaszcz wojskowy był w lepszym
   729   730   731   732   733   734   735   736   737   738   739