Page 725 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 725

Rozdział trzydziesty drugi
















             Przez cały poranek Miriam była przytłoczona sennym koszmarem. Krzyczała przez
             sen. Znów śniło jej się, że jest ścigana i że zgubiła mamę podczas ucieczki. Powie-
             działa sobie we śnie, że to tylko sen i że musi tylko otworzyć oczy, a wszystko będzie
             w porządku. Lecz oczu otworzyć nie mogła. Nie mogła oderwać powiek od dolnych
             rzęs, do których się przykleiły. Chciała chwycić nóż, żeby je rozkroić. Lecz noża nie
             miała, skazana na wieczną ślepotę. I nagle oczy same się otworzyły. Dłuższą chwilę
             dochodziła do siebie. Zdawało się jej, że gdyby w pomieszczeniu nie było tak ciem-
             no, dojrzałaby odcisk matczynych palców na swoim ramieniu. Czuła go wyraźnie.
             Czuła obecność matki i nie mogła pojąć, że matki nie ma i że nie trzeba już uciekać.
                Lecz po południu czuła się dobrze. Poszła do lasu. Kiedyś był on zielonym
             murem, który zasłaniał bergen-belsenowski obóz. Teraz zmienił swoją funkcję.
             Stał się „świątynią medytacji”, jak powiedziałby Adam Mickiewicz. Nie chciała,
             żeby cokolwiek zmąciło jej dobry nastrój na resztę dnia. Taki sen, jaki przyśnił
             jej się zeszłej nocy, stanowił wystarczający okup za tych parę dobrych godzin.
             Przyniosła ze sobą papier i ołówek i zabrała się do pisania listu do Abraszy.

                Drogi Abraszo!
                Oczekiwałam zupełnie innej odpowiedzi na serię bardzo długich listów na
             wielu dziesiątkach stron, jakie do Ciebie napisałam na temat zagłady Bocianów,
             o getcie i obozach. W zasadzie nie listów, tylko spowiedzi, która jakby sama z sie-
             bie popłynęła ze mnie. Gdybyś wiedział, jak ciężko szło mi to pisanie. Jeszcze
             dziś pozostaję przytłoczona tym potokiem słów. Lecz Ty powinieneś to wiedzieć.
             Jakże więc możesz wysuwać zarzuty, dlaczego podaję Ci za mało detali o tym
             czy tamtym, w związku zresztą z czasami, kiedy jeszcze byliśmy razem? Co jest
             z Tobą? Ostatecznie sam przecież to wszystko przeżyłeś.              723
   720   721   722   723   724   725   726   727   728   729   730