Page 720 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 720

Resztę dnia spędzamy w baraku, leżąc na ziemi. Szklistymi oczami gapimy
           się na słońce, które widzimy przez otwarte drzwi, jak zachodzi. Nadchodzi noc.
           Następnie znów jest dzień. Nikt nie zabiera nowych zwłok. Fejga i pisklątko
           leżą na stole – martwi. Znów jesteśmy w otępieniu, które nie jest snem, tylko
           drzemką w agonii.
             I wtem rozlega się jakiś donośny głos, ogłuszająco, rozdzierająco:
             – Jesteście wolni! Liberté! Wolność! Swaboda! Mir!
             Na to od razu rozbrzmiewa dziki krzyk, który przeszywa powietrze w baraku:
             – Jestem ślepa! Nic nie widzę! Pomóżcie mi, dzieci! Siostrzyczki! Ciemno mi
           w oczach! Ratujcie!
             Gienia oślepła – a przez głośniki obwieszczane jest wyzwolenie. Wszystkie
           jakbyśmy oślepły. Szeroko otwartymi oczami wpatrujemy się w dal i nasłuchu-
           jemy. To nie jest kwestia wiary czy niewiary w to, co słyszymy. Nie stało nam
           siły ani do życia, ani do umierania. Nie odczuwamy radości i nie mamy ochoty
           się śmiać. Nie czujemy nic. Jeśli dojrzę jakąś twarz, która wygląda, jakby się
           uśmiechała – wykrzywiona jest w przedziwnym grymasie, z ustami otwartymi
           w okrzyku – jest to twarz oślepłej Gieni lub twarze kobiet, które wyzionęły ducha
           w trakcie nocy.
             Przed drzwiami baraku pomału przejeżdża samochód pancerny. Powiewa na
           nim flaga. Flaga brytyjska 482 . Auto wypełniają postacie wystrojone w przedziwne
           kostiumy, twarze mając zasłonięte czymś, co wygląda jak maska przeciwgazowa 483 .
           To sprawia, że wyglądają jak monstra nie z tej ziemi. Pomału przejeżdżają przed
           jednym oknem, następnie przed drugim. Nie daje się słuchać ich ogłuszającej
           wieści.
             – Jesteście wolni! Freiheit! Liberté! Wolność! Swaboda! Mir!
             Ujrzałam mamę… „Jankewie, pomóż” – woła.
             „Binele…” – woła on w odpowiedzi.

             Nie pamiętam, czy stało się to tego samego dnia, czy nazajutrz, kiedy te
           same przedziwne stworzenia w maskach i kombinezonach wchodzą do ba-
           raku z noszami w rękach. Kładą na nosze wyglądające na najsłabsze kobiety
           i zabierają także Gienię. Dopiero wtedy rozpętuje się prawdziwe piekło. Wola
           życia rozrywa baraki jak eksplozja. Ze wszystkich stron kobiety pną się do


           482   15 kwietnia 1945 r. brytyjscy żołnierze przekroczyli bramy Bergen-Belsen. Zastali na miejscu ok.
             13 tys. ciał ułożonych w wielkich, nawet kilkumetrowych stosach i 60 tys. wycieńczonych, umie-
             rających ludzi, którzy od kilku dni nie dostawali jedzenia ani wody.
           483   Nad obozem unosił się fetor rozkładających się ciał, a wśród więźniów panowała epidemia tyfusu,
             dezynterii i czerwonki, dlatego żołnierze nosili kombinezony, które miały ich chronić. Wyzwolenie
             Bergen-Belsen i pierwsze dni po zostały zarejestrowane przez dziennikarzy w filmach dokumen-
             talnych i na zdjęciach. Można na nich zobaczyć moment wyzwolenia i dramatyczne sceny, jakich
    718      byli świadkami.
   715   716   717   718   719   720   721   722   723   724   725