Page 721 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 721
przybyszy. Podłażą do nich na czworakach, rwą na nich kombinezony i że-
brzą, żeby je wziąć jako pierwsze. Przybysze starają się uspokoić nas łama-
ną niemczyzną. Mówią, że mamy być cierpliwe troszkę dłużej i że wszystkie
nas stąd zabiorą 484 .
Brać ta może sobie pozwolić na bycie cierpliwymi. Nie mają żadnego prawa
zarzucać nam, że straciłyśmy cierpliwość. Boże, jakie my byłyśmy cierpliwe!
Lecz tylko do tego momentu. Teraz, na progu wolności, kiedy – mimo że jeszcze
żywe – lada chwila możemy wyzionąć ducha, nie chcemy słyszeć o cierpliwo-
ści. To obce słowo. Dla nas ta chwila oznacza: teraz albo nigdy. Wiemy, w jakiej
sytuacji jesteśmy. Dlatego trzeba zmobilizować ostatnie siły, ostatni dech, jaki
jeszcze nam został w zapadniętych płucach, żeby złapać wiszące na ostatnim
włosku życie.
Kobiety nieustannie przełażą jedna przez drugą do naszych wy-
zwolicieli, do tych aniołów w maskach przeciwgazowych, którzy zstąpili
z niebios z noszami w rękach. Kościstymi palcami jak pająki trzymają się
kurczowo nogawek, nóg, butów zdezorientowanych gości, którzy niosą ze
sobą dar życia. Każda jedna próbuje ich przekonać, że ona jest bliższa śmierci
niż jej sąsiadka.
„Zabierzcie mnie! Zabierzcie mnie!” – błagają, wstrzymując mężczyzn w wy-
konywaniu ich pracy. Zauważamy Julkę. Patrzymy, jak wypełza z baraku i siada
na środku drogi, tak żeby nikt nie mógł przejechać, a mężczyźni z noszami byli
zmuszeni zabrać ją ze sobą. Siedzi tam, wyciągając chude jak szczapa ręce,
dłonie jak dwa żebracze talerze podsuwając w stronę nadchodzących olbrzymów.
Następnie widzimy Goldową, naszą sąsiadkę z Hummel, naśladującą przykład
Julii. To jest ostatni raz, kiedy widzimy Goldową.
Balcia i ja chcemy, żeby ci mężczyźni zabrali w pierwszej kolejności Malkę,
lecz Malka nagle ożywa i oświadcza, że nie ruszy się stąd bez swojej mamy. To
rozwiązuje nasz problem. Czuję ulgę, że rezygnujemy z tego wyrywania się do
obcych ludzi. Balcia poszła po rozum do głowy. Przeczuwa instynktownie, że
Malka, tak samo jak my, przeżyje jeszcze jeden dzień, jeśli nie będziemy tracić
sił w tym galimatiasie. Odsuwamy się z powrotem do kąta, opieramy się o ścianę
i czekamy na naszą kolej.
Słońce w ramie otwartych drzwi zaczyna zachodzić. Mężczyźni z noszami
już nie wchodzą. Lecz jakaś inna grupa naszych wyzwolicieli ukazuje się nam
w baraku i zaczyna rozdzielać – otwarte puszki z konserwą mięsną! Wspaniałe
puszki! Zalew czerwonych, otwartych puszek! Oj, ten moment, kiedy każda z nas
484 Dla chorych natychmiast zorganizowany został szpital tymczasowy, a więźniowie zostali przenie-
sieni do baraków SS. Więzienne bloki spalono 21 maja 1945 r., by zapobiec rozprzestrzenianiu
się epidemii. 719