Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 72
w kierunku kobiet. Ale nim zdoła się od nich odwrócić, Balcia, wokół nóg której
plącze się starszy synek Herszko, informuje go:
– Binele dopiero co tu była. Narobiła sobie pęcherzy na stopach od cho-
dzenia w butach na obcasach, więc odesłałam ją do domu, aby je wymoczyła.
Sądzisz, że łatwo mi to przyszło? Zbieraj siły, towarzyszu narzeczony, bo bierzesz
za żonę kobietę tak upartą, że nie przemożesz jej przy pomocy osiemnastu
wołów.
– Ale jedna Balcia wystarczy! – odpowiada Jankew. I stojąc pomiędzy kuchnią
i pokojem, oznajmia: – Towarzysze, dzisiejszego wieczoru będzie u nas gościć
kierownictwo! Odwiedzi nas Anton Cimerman z żoną! – Potem Jankew podchodzi
do Wowy i klepie go po ramieniu. – Słyszałeś, co powiedziałem?
– Nie jestem głuchy – ucina Wowa. – Przyjdzie, to będzie.
– Załatwił mi też pracę na kilka dni…
– Z pewnością napisze o tym w swoich wspomnieniach.
Josel Trębacz pokonując własny entuzjazm, mówi:
– Wowa i ja nie nadskakujemy grubym rybom z kierownictwa, co nie,
Wowa? – Zwyczajem chłopca jest rozpoczynanie każdego stwierdzenia od słów:
„Wowa i ja”.
Wowa wstaje od krosna.
– Czas na wyniesienie mebli! – woła. Wyjmuje kilka banknotów, które miał
schowane w rękawie, i wręcza Jankewowi. – Oto twoja wypłata, jeśli byś dzisiaj
na coś potrzebował.
Jankew odsuwa jego dłoń.
– Na nic nie potrzebuję. Obrączki już mam. – Wsuwa rękę do kieszeni i bawi
się nimi.
– Obrączki! – pohukuje Wowa. – A co to za dziwactwo?
– Święte dziwactwo! – śmieje się Jankew i wraz z Wową biorą się za przesu-
wanie wielkiego łóżka.
Pomaga im Josel Trębacz.
– Wowa i ja – wykrzykuje – uważamy, że obrączki zaręczynowe to burżuazyjny
przeżytek!
W drodze do Instytutu Niewidomych Jankew słyszy w sobie echo ironicznego
pytania Wowy i jego śmiech z obrączek. Dlaczego go to boli, skoro on sam się
z tego śmieje? Zagłębia się w sobie, myśli o swoim życiu pełnym kompromisów,
o tym, że nie ma jasnego pojęcia, czego tak naprawdę chce i czego powinien
chcieć jako świadomy socjalista. Jest przecież wolnym człowiekiem, dlaczego
więc czuje w sobie jakiś rodzaj wewnętrznej cenzury, która kontroluje jego wypo-
wiedzi i zachowanie? A z drugiej strony dziwi się sobie, że tak myśli. Dzisiaj jest
bez wątpienia w szczególnym nastroju. Jest mu przecież dobrze. Ważna i droga
jest dla niego przyjaźń i braterstwo tych, którzy razem podążają „do lepszego
70 jutra”. Wowa jest mu przecież bliższy niż rodzony brat.