Page 711 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 711

baraku. Wokoło guzdrają się szkielety, które przeciągają zwłoki. Przez otwarte
             drzwi baraku ta piaszczysta pustynia zdaje się roić dwoma rodzajami szkieletów:
             martwymi i ledwo zipiącymi. Ziemia wydaje się z wolna poruszać.

                Nie przypominam sobie, na który dzień naszego pobytu w Bergen-Belsen
             zaczynają krążyć wśród nas, z ręki do ręki, miski z wodnistą zupą lub parę
             misek z wodą do picia, a kiedy zaczyna się dostawać zupę i wodę tylko od cza-
             su do czasu, kiedy zaś przestają je w ogóle wydawać. Wolno nam opuszczać
             barak tylko dwa razy na dzień, żeby załatwić potrzeby fizjologiczne. Ledwo
             przypominam sobie Hankę i Sorkę z tamtych dni. Przeraźliwie szybko traci-
             my zarówno resztki sił, jak i pełną jasność myślenia i świadomość. Tuż obok
             mnie leży Balcia, kończynami spleciona z Malką. Ledwo to wyczuwam. Jestem
             sama, lecz nie czuję osamotnienia. Przed upływem tygodnia jesteśmy tak sła-
             be i wycieńczone, że wstanie z miejsca staje się zabawnym, wręcz komicznym,
             przedsięwzięciem.
                W pierwszym tygodniu wychodzimy razem w piątkę każdego ranka i wleczemy
             się między długimi rzędami piramid ze zwłokami do piaszczystego pola pełnego
             ekskrementów. Tam, pod szerokim przedwiosennym niebem, załatwiamy nasze
             potrzeby naturalne.
                W drodze powrotnej człapiemy, trzymając się mocno jedna drugiej, żeby nie
             zgubić się w chmarze drepczących szkieletów, które roją się wokół. Wszystkie
             wyglądają tak samo i wszystkie wyległy na zewnątrz w tym samym celu. Niekiedy
             Julia, moja nauczycielka historii Polski w gimnazjum, jest też z nami. W Hummel
             pracowała w szrajbsztubie 477  obozu i rzadko ją widywałyśmy. Lecz za każdym
             razem kiedy do nas zajrzała, było święto. Opowiadała nam zapierające dech
             w piersiach historie ze swoich podróży po Europie.
                Jak uważne byśmy nie były, żeby odnaleźć drogę powrotną z pola fekaliów,
             za każdym razem trafiamy do obcego baraku, tak łudząco podobny jest jeden
             barak, z górą zwłok od frontu, do drugiego. Wszechświat składa się z nieba i ziemi,
             i warstwy kości obleczonych skórą – jak w kanapce – pomiędzy nimi. Ludzkość
             znajduje się poza wymiarem myśli i uczucia, zredukowana do organizmów cier-
             piących na biegunkę. W końcu, żeby nie błądzić, znaczymy drogę liczbą stosów
             zwłok, jakie dzielą nas od naszego baraku.
                W czasie jednego z takich wyjść zauważamy druciane ogrodzenie, jakie od-
             dziela nasze pole baraków od innego. A więc znowu zabłądziłyśmy i wyszłyśmy
             blisko tego ogrodzenia. Kacetnicy snują się po tamtej stronie tak samo letar-
             gicznie jak my. Są to mężczyźni. Ktoś blisko nas mówi, że to Rosjanie 478 . Krzyki


             477   Szrajbsztuba – kancelaria obozowa, gdzie prowadzono ewidencję więźniów.
             478   W 1941 r. – po rozpoczęciu wojny III Rzeszy przeciwko ZSRR – do Bergen-Belsen trafiło ponad
                20 tys. jeńców radzieckich.                                       709
   706   707   708   709   710   711   712   713   714   715   716