Page 680 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 680

Wyglądają jak ucieleśnienie zdrowia i sukcesu. Ich włosy są przyzwoitej długo-
           ści. Policzki mają kolor. Oczy lśnią. Przez wzgląd na te wszystkie zalety zaliczamy
           je automatycznie do świata naszych panów, a nie do świata nas, niewolników,
           szczególnie że zachowują się wobec nas jak władczynie.
             Balcia trzyma na swoim i mówi, że te trzy Czeszki są kolejnym dowodem na
           to, że nikczemność ceni się bardziej od dobroci, ale odrobina człowieczeństwa
           jeszcze zupełnie w nich nie zanikła, choć nie ma na to żadnych dowodów. Han-
           ka również uważa, że te czeskie kapo, niczym nie różniące się od esesmanek,
           zostały zapewne tak poniżone przez te wszystkie lata w obozach, że kiedy tylko
           posmakują władzy nad innymi, mszczą się na swoich podwładnych, ponieważ
           na rządzących zemścić się nie mogą.
             Nie ma wątpliwości, że czeskie kapo mają swoją kolekcję potwornych przeżyć,
           podobnie jak my, i że je również dręczą koszmary. Ale my, być może dlatego,
           że dopiero od paru miesięcy jesteśmy obywatelkami obozów, stale staramy się
           podtrzymywać w sobie odrobinę człowieczeństwa w tym pokręconym świecie.
           One tymczasem zdają się tłamsić w sobie instynkt rozróżniania pomiędzy dobrem
           a złem, dopasowując swoją moralność do ogólnej „moralności” rządzącej światem
           „pieców”. Podczas gdy my mamy jeszcze nadzieję na wyzwolenie, one wyrzekły
           się wszelkiej nadziei. Dla nich obóz koncentracyjny jest początkiem i końcem.
           Nawet jeżeli obóz nie będzie działał wiecznie, zapewne czują, że koniec końców
           tutaj zginą. Stąd ich pragnienie życia jest być może jeszcze silniejsze niż nasze.
           Każda chce się nasycić „rozkoszą”, którą może im dać obozowe życie. A do ich
           „rozkoszy” należy znęcanie się nad nami. Ciężko zrozumieć, czy są złe z natury,
           za to jest pewnym, że nie są głupie.
             Hilda, najstarsza w obozie, straciła przez ten czas tyle ze swej młodości, ile
           zyskała na wadze, jak by to powiedział Heine 458 . Była znaną aktorką praskiego
           teatru państwowego, o czym ani na chwilę nie zapomina. W obecnym życiu
           wykorzystuje „na scenie” swoje artystyczne zdolności na przeróżne użyteczne
           sposoby. Potrafi bardzo przekonująco przyjmować rolę królowej; potrafi ją od-
           grywać z pewnym rodzajem sugestii skierowanej do nas, do publiki, że to tylko
           teatralna gra, i że ona sama jest stworzona do większych rzeczy i do odgrywania
           wielu ważniejszych ról. Wie też, kiedy być „tragiczną”.
             Jest stale natchniona duchem teatralności. Wydaje rozkazy i przyznaje kary
           z szerokim, władczym gestem Kleopatry. Wymierza policzek w twarz z gracją
           Lady Makbet, a całą litanię przekleństw i odpychających epitetów recytuje
           z perfekcyjną dykcją szekspirowskiej aktorki. W jej zachowaniu wobec nas nie
           ma ani krzty autentyczności. Wszystko jest wystylizowane. Tylko siła jej ciosów
           jest prawdziwa.



           458   Heinrich Heine (1797-1856) – niemiecki poeta żydowskiego pochodzenia, także prozaik, publicy-
    678      sta i satyryk, przedstawiciel romantyzmu.
   675   676   677   678   679   680   681   682   683   684   685