Page 674 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 674
Raj pośrodku piekła. Obóz bez komina. Tutaj strach przed śmiercią jest tak
odległy jak główny obóz w Neuengamme, który za to jest wyposażony w najno-
wocześniejsze śmiercionośne sprzęty.
*
Nasze drewniane baraki, jak i te, które zajmują strażnicy, a także barak
kuchenny i inne magazyny, są ustawione wokół placu apelowego jak idylliczne
miasteczko wokół rynku. Miasteczko fantastyczne, które bogini miłości trzyma
pod swoim zaklęciem. Nasz pierwszy Oberscharführer z dnia na dzień zakochał
się po uszy w najbrzydszej dziewczynie spośród nas, i z dnia na dzień zniknął
z obozu. Nowy Oberscharführer nie kocha nas aż tak, ale za to kocha kwiaty.
W cywilnym życiu, jak się dowiadujemy, był ogrodnikiem. Pomijając mundur,
wygląda jak typowy starszy rolnik, ale bez wystającego brzucha i bez chłopskiej
dobroduszności. Jest szczupły, wysoki i surowy. Milczący twardziel, który potrafi
bez słowa zdrowo przyłożyć swoją ciężką, spracowaną ręką. Jest żołnierzem
Wehrmachtu, jak wszyscy nasi strażnicy z wyjątkiem jednego esesmana, dla
którego służba na tym niepoważnym stanowisku jest zapewne jakąś formą kary,
urlopu bądź jednego i drugiego.
Jako rekompensatę za niedobór esesmanów mamy zaszczyt posiadać nad
sobą całą bandę esesmanek. Co się tyczy wymierzania ciosów, mogą się rów-
nać z każdym esesmanem, a wręcz go przewyższyć. Patriotyczne zobowiązania
wobec ojczyzny spełniają z większym zapałem niż nasi stróże.
Od świtu aż do nocy, za wyjątkiem niedziel, budujemy w nowo założonej
wiosce domy dla zbombardowanych mieszkańców Hamburga 455 . Również i tu
mamy zakaz noszenia worków po cemencie pod pasiakami, i żaden energiczny
marsz ani ciężka harówka nie są w stanie nas ochronić przed okropnym zim-
nem. Również i tu cały dzień jesteśmy spragnione kawałka chleba i odrobiny
ciepła. Maszerując pilnie strzeżoną kolumną do pracy i z powrotem, przecho-
dzimy tam, gdzie po obu stronach stoją piękne, dopiero co wybudowane i już
zamieszkane chatki. Gdy tak maszerujemy, kobiety odłączają się, pojedyn-
czo lub parami, od kolumny i dopadają niemieckich śmietników. Przebierają
w nich rękami, szukając wyrzuconych obierek od ziemniaków, liści marchew-
ki, kawałków kapusty i klusek. Hanka kategorycznie zakazuje nam brania
udziału w tych eskapadach. To poniżej naszej godności, mówi, a do tego moż-
na się rozchorować i skrócić sobie życie. Tylko ja jedna z naszej grupy mam
ją w nosie.
455 Więźniarki z obozu Hamburg-Sasel były zatrudniane przy odgruzowywaniu miasta oraz przy kon-
struowaniu tymczasowych domów w zbombardowanych przez aliantów dzielnicach Poppenbüttel
672 i Wandsbek.