Page 667 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 667

– Jesteś w ciąży? – pyta rzeczowo.
                Potrząsam głową i odpowiadam: „nie!”, moim normalnym głosem. Zostawia
             mnie i idzie do doktora Mengelego, który kieruje wzrok na mnie. Czy podziwiają
             też moje ciało? Tak, czuję, jak ich spojrzenia pełzają po mnie i miażdżą mnie.
             W sobie jestem już martwa.
                Czując się trupem, zaczynam maszerować, jakbym tańczyła taniec śmierci.
             Czemu nie? Koniec końców to przecież też rodzaj gry. Staramy się wszystkie
             maszerować z gracją, jak nimfy, lekko kołysząc biodrami, wciągając nieistniejące
             brzuchy i wypinając pierś. Maszerujemy sprężyście, poruszamy w powietrzu ra-
             mionami niczym skrzydłami – beztrosko. I naprawdę uśmiechamy się czarująco.
             Nasze mięśnie mimiczne nie zanikły, funkcjonują, jakbyśmy nie miały na głowie
             żadnego problemu. Większość z nas, pomijając fakt wychudzenia, wygląda niemal
             jak aniołki z czerwonymi rumieńcami na policzkach i wargami w pociągającym
             wiśniowym kolorze. Kiedy tylko do baraku dotarł rozkaz, aby się rozbierać, od
             razu wiedziałyśmy, co nas czeka i zaczęłyśmy się szczypać w policzki, aż nam
             w oczach pociemniało. Zagryzałyśmy wargi do krwi, żeby wyglądały czerwono
             i świeżo.
                Doktor Mengele i ten siwy facet nie patrzą już na mnie.
                Jeśli chodzi o Sorkę, to ona nie musi udawać zdrowej i pięknej. Jej gorączka
             robi to za nią. Zanim wymaszerowałyśmy z baraku, wyglądała jak ucieleśnienie
             wiosny, młodzieńczości. Jej ciemnobrązowe krótkowzroczne oczy były wielkie
             i ogniste. Ale teraz, kiedy maszeruję za nią, a dzielą nas tylko dwie kobiety, nie
             mogę jej wybaczyć ciężkiego, niedbałego sposobu maszerowania. Nie mogę
             też nie zauważyć gęsiej skórki na jej plecach i ramionach. Hanka idzie za nią.
             Budowa jej ciała jest dziwaczna, podobnie jak Sorki. Niska i wychudzona jak
             ona, wygląda dziewczęco i młodo, wpasowuje się w krąg młodych kobiet. Ani
             ona, ani Sorka nie ściągają na siebie uwagi.
                Ileż szczegółów jestem w stanie zauważyć przez te krótkie chwile! Głupie
             detale, których normalnie nie dostrzegłabym. Zauważam na przykład, że ręka
             tego esesmana, który ścisnął mi pierś, ma wymanikiurowane paznokcie, poma-
             lowane bezbarwnym lakierem. Zauważam, że innego esesmana grube, jasne
             brwi są dwiema perfekcyjnie równymi kreskami; że potężny doktor Mengele
             ma uśmiech Clarka Gable’a, a z jego ciepłych, aksamitnych, delikatnych oczu
             promieniuje melancholijne, poetyckie, tęskne światło. Ma taką arystokratyczną,
             inteligentną twarz 451 .
                A jeśli chodzi o Balcię, to znowu wydarzył się cud, który w rzeczywistości
             nie jest aż takim cudem. Prawda, jest najstarsza spośród nas i jej twarz nie-
             wątpliwie świadczy o tym fakcie. Ale pomijając, że jest wychudzona, to jednak



             451   Wiele więźniarek zapamiętało doktora Mengele jako przystojnego mężczyznę w nieskazitelnym
                białym kitlu i białych rękawiczkach.                              665
   662   663   664   665   666   667   668   669   670   671   672