Page 625 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 625
wyzwoleńczych w nowożytności. Zaskakuje mnie. Gdzie i kiedy zdołał pozyskać
tyle wiedzy? Dotarło do mnie, jak bardzo dorósł w getcie.
Wygląda na to, że wzbudził respekt nawet wśród cyników i sceptyków, szacu-
nek do własnego rodu. Wywołał pewien rodzaj wszechogarniającej solidarności
pomiędzy tymi, którzy znajdują się razem w uścisku zła. Jego przemowa wykra-
czała poza ściany dusznego wagonu. Dała nam poczucie wolności, której nikt
nie mógł nam odebrać.
Malka pomaga Gabiemu, wykrzykując slogany w przerwach wywodu. Zasta-
nawiam się, czy odwaga jest dziedziczną cechą. Czy Malka i Gabi odziedziczyli
ją po ojcu. Czy „prostota” ich charakteru wiąże się właśnie z tym, a z kolei lu-
dzie bardziej skomplikowani – myśliciele, bardziej skłonni do dywagacji, którzy
tak intensywnie wsłuchują się w siebie i swoje rozmyślania – nie mają więk-
szej tendencji do tchórzliwości? Zastanawiam się, czy ja jestem tchórzliwa.
Choć w getcie wyrobiłam w sobie intuicję co do ludzi i szybko rozpoznawa-
łam ich prawdziwą naturę, błądzę jeszcze w ciemnościach swojego własnego
charakteru.
Przemówienie Gabiego nie dociera jednak do modlących się i tych, którzy
trzymają dzieci na rękach. Nawet Sonia go nie słucha. Wygląda, jakby nie wie-
działa, co dzieje się wokół niej. Siedzi oparta o drżącą ścianę, pochylając się nad
dzieckiem leżącym na kolanach i ani na chwilę nie zmienia pozycji.
Cieszę się, że tata słucha przemowy i przytakuje. Jednak niejeden człowiek
w wagonie otwarcie drwi z Gabiego. Na przykład człowiek-klepsydra o długich
ramionach, pamiętasz go, Abraszo, ten, co siedzi blisko nas? Puka się palcem
po głowie i zanosi się gorzkim śmiechem.
– Panie dziejku, ma już pan nie po kolei w głowie! – Stroi dziwne miny i zwraca
się do siedzących obok niego. – Słuchajcie, no słuchajcie, śpiewa jak kanarek!
– Strzela palcami, mając wymalowaną na twarzy zdrożną przyjemność. Cynicy
łapią się, że Gabi zdołał zamaskować ich gorycz i oklaskują człowieka-klepsydrę.
Jest też inny człowiek. Ten z kolei głośno pochlipuje podczas przemowy Ga-
biego. Drobny staruszek, wychudzony i cherlawy, z długą, przezroczyście siwą
brodą, która wisi mu nad zgiętymi nogami i zasłania je tak, że wydaje się, jakby
jego postać składała się tylko z niej i małych, wilgotnych oczu. Nie przestaje
głośno pochlipywać przez całą drogę. Gdy Gabi przemawia, drży i cedzi przez
usta swoje proroctwo:
– Z twoich ust do uszu Boga 425 , biada nam… Tylko że Najwyższy wybiera
milczenie, biada nam. Dlatego właśnie woli się nie odzywać, biada nam… Odpo-
wiada nam niczym, jak tylko milczeniem, biada nam. On jest milczeniem, oj wej.
Przestań więc już zawracać nam głowę. Przestań. Dość się już nawymądrzałeś.
425 Ta formuła wyraża życzenie, aby coś się stało, w znaczeniu: aby Bóg wysłuchał nasze prośby, daj
Boże, dałby Bóg. 623