Page 624 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 624

ruchomo-nieruchomego czasu, który jest dla nas tak święty i drogi. Rytmiczne
           kołysanie wahadła gigantycznego zegara bez wskazówek. Strach puchnie niczym
           podbródek ogromnej, zielonej ropuchy.
             Strach dudni mi w całym ciele. Słyszę gwizd lokomotywy, puff-puff – jej
           oddech składający się ze spalin i z pary, które buchają z jej podbrzusza. Gęste
           ciemności w wagonie zaczadzają umysł. Nagle spada na mnie zmęczenie nie do
           wytrzymania, razem z uczuciem zniechęcenia i rozczulenia nad moimi rodzicami,
           nad Wierką, nad Nońkiem, nad całą naszą „rodziną”, nad wszystkimi ludźmi
           w wagonie, jak również i nad sobą. Rozczulam się nad wspaniałością świata,
           która ucieka znowu, ucieka ode mnie, zatapia się za linią horyzontu; rozczulam
           się nad nim – nieważne, czy on jeszcze w ogóle istnieje.
             Wydaje mi się, że nie tylko na mnie spada mrok tych godzin, lecz cały wszech-
           świat je teraz przeżywa, jakby jechał z nami w wagonie. W mojej chęci, aby wyryć
           w pamięci każdy ułamek wieczności niczym na tablicy, jest jakaś samobójcza
           brutalność. Wiem też, że pamięć zginie razem z nami, kiedy nadejdzie koniec
           naszej drogi.
             Religijni Żydzi nie przestają odmawiać psalmów. Kilku z nich siedzi w tałesach.
           Kołyszą się w rytmie modlitwy, do rytmu trzęsącej się podłogi. Ich płaczliwe
           „Szma…”  miesza się ze szczekotem łańcuchów sczepiających wagony. Mie-
                  423
           sza się z dźwiękiem kół, miesza się z odgłosami wiejącego na zewnątrz wiatru,
           przypominającymi dźwięk szofaru rozbrzmiewającego na Jom Kipur.
             Żydzi nie przestają się modlić, nawet gdy w Gabiego wstępuje jakiś dybuk
           próbujący zniwelować rozpacz ludzi. Myliłam się, nie jest mu jeszcze wszystko
           jedno. Wstaje i mówi donośnym głosem, tak podobnym do głosu Wowy. Wspina
           się na swój plecak, aby każdy mógł go widzieć i trzymając się dłonią sufitu, roz-
           poczyna swoją przemowę:
             – Ludzie, Żydzi! – woła. – Godzina wyzwolenia zbliża się. Niemcy doznają
           porażek na wszystkich frontach!
             Opowiada ludziom, że sytuacja na polu bitwy oraz wysiłki dyplomatyczne
           wskazują na to, że koniec wojny zbliża się wielkimi krokami i może nadejść
           nawet jutro.
             Porywa tym część publiczności. Tu i ówdzie można dosłyszeć jakieś okrzyki
           i slogany. Wszyscy rozgadują się na temat wartości narodu żydowskiego, na temat
           spuścizny pokoleń, na temat przejawów bohaterstwa w żydowskiej historii. Ktoś
           wspomina Hasmoneuszy – Machabeuszy . Ktoś wspomina o czasach inkwizycji
                                            424
           i męczeństwa za wiarę. Gabi przypomina o udziale Żydów w rozmaitych ruchach


           423   Szma – pierwsze słowo najważniejszej modlitwy judaizmu Szma Jisroel, którą odmawia się czę-
             sto w chwilach poczucia zagrożenia.
           424   Machabeusze, znani również jako Hasmoneusze (hebr. Makabim) – judejski ród kapłański, panu-
    622      jący w Judei w latach 147-37 p.n.e.
   619   620   621   622   623   624   625   626   627   628   629