Page 616 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 616

zaciągnąłeś do więzienia na baty, ty kripowcu obrzydliwy! – Chowa głowę w ra-
           mionach i płacze. Icchok wybiega z mieszkania.
             Malka i Gabi wracają nad ranem. Gabi potwierdza wiadomość przyniesioną
           przez Icchoka.
             – Mówi się o pełnej likwidacji getta. Trzeba dobrze przygotować piwnicę.
           Sprowadzę Sonię z dzieckiem.
             Później tego dnia przybiegasz Ty, Abraszo, z tymi samymi wieściami. Tata
           każe Ci przynieść plecak, żebyś ukrył się razem z nami.
             – Jeśli chcecie – mówisz – przyjdę, ale pod jednym warunkiem. Jeśli pozwo-
           licie moim dwóm chłopcom ukryć się razem z wami.

             Brutalna pięść bez przeszkód zasypuje mrowisko getta. My, mrówki, tracimy
           zmysły. Zamęt. Chaos. Prezes Rumkowski przemawia w resortach i prawi, aby
           w spokoju i porządku stawić się na wysiedlenie. Tak peroruje też Hans Biebow 418 ,
           niemiecki szef Zarządu Getta i tak robią jego pomocnicy. Głód osiąga punkt
           krytyczny. Do getta nie trafia ani odrobina jedzenia. To sposób, aby wygłodniała
           ludność sama stawiła się do wywózki. Kuchnie przestają działać. Balcia szuka
           panicznie koperty z adresem przyjaciółki z dzieciństwa w Ameryce, aby mieć go
           przy sobie na wszelki wypadek.
             Każdej nocy pracujemy przy kryjówce w piwnicy. Wykładamy ją matami do
           spania i innymi potrzebnymi rzeczami. Wowy brakuje nam na każdym kroku.
           Wydaje się, jakby dopiero wyszedł z mieszkania i lada chwila miał wrócić, aby
           dawać rady, żartować i podnosić nas na duchu.
             Ty, Abraszo, przychodzisz pomagać. Zgrzytasz zębami, tak jesteś głodny.
           Jedzenie sprawiało Ci kiedyś wielką przyjemność. Byłeś tak dobrym kucharzem.
           Gdy znosisz do piwnicy odrobinę jedzenia ze swoich racji, Noniek naciska, żeby
           pofantazjować o jedzeniu. Bawisz go opisem uczty, którą wyprawi się po wyzwo-
           leniu. To będzie uczta urządzona w najlepszym guście, mówisz, po parysku, na
           stole nie zabraknie wina. W końcu jedzenie stanie się kwestią piękna, mówisz,
           przyjemności dla zmysłów, powinien więc mu towarzyszyć ceremoniał. Przysłu-
           chuję Ci się i myślę, że nigdy w getcie nie skarżyłeś się na głód, na nic się nie
           skarżyłeś. Dzieliłeś się jedzeniem z „synami”. Wychudłeś na wiór. Wypadły Ci
           prawie wszystkie zęby. Opuchłeś i zachorowałeś na serce. Cierpisz na „kurzą
           ślepotę”, nocą prawie nie widzisz. Zacząłeś nosić okulary, ale pomagają Ci nie-
           znacznie. A jednak ciągle się poruszasz, a chociaż się nie uśmiechasz, walczysz
           o wyciśnięcie choćby kropelki z soku życia każdego dnia, i cieszysz się nią.
             Kolejnym razem przychodzisz do nas powiedzieć, że tego wieczoru nie zdołasz
           pomóc nam przygotować kryjówki.
             – Moi chłopcy złapali wczoraj kota – opowiadasz. – Zabili go i upiekli. To był


    614    418   Hans Biebow (1902-1947) – szef niemieckiej cywilnej administracji łódzkiego getta.
   611   612   613   614   615   616   617   618   619   620   621