Page 591 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 591

Wóz trzęsie się powoli po zaśnieżonej drodze. Jest coś uspokajającego w tym
             rozbujanym rytmie. Im bardziej oddalamy się od Bocianów, tym bardziej zdaje
             nam się, że to, co tam zobaczyliśmy i usłyszeliśmy, nie jest prawdą.
                Wokół panuje cisza. Wszystko pokrywa niewinna biel. Dobre serce jednego
             goja, chłopa siedzącego na koźle, jest dla naszych serc balsamem. Przestaje-
             my zastanawiać się, czy jest fałszywy, czy szczery. Poddajemy się cudowi jego
             ludzkiego ciepła i zaczynamy mu wierzyć. Sam chłop dziwnie przywiązuje się do
             nas, jakby nie miał ochoty nas porzucać.
                „Nie łudźcie się, Żydki, że mi na was zależy” – przypomina nam co chwilę,
             ale odkłada pożegnanie z nami z jednego przystanku do następnego. Nie prze-
             staje się o nas martwić, dawać nam rad, jak mamy się zachowywać, gdy już
             od nas odjedzie.

                                              *

                Po trzech tygodniach włóczęgi po drogach chłop doprowadza nas bezpośred-
             nio do „pasa”, to znaczy do stacji kolejowej Zaręby Kościelne 386  przy granicy ze
             Związkiem Radzieckim. Tysiące ludzi czekają tu, aby brama do wolności otworzyła
             się i udzieliła im schronienia. Nawet teraz chłop nie chce nas opuścić od razu.
             Przynosi bochny chleba i garnki ciepłej zupy z wiosek, nie przestaje udzielać
             nam rad. W końcu, przy pożegnaniu, obejmuje Jankewa i wybucha płaczem:
                – Jeszcze się zobaczymy, bracie. Bóg połączy nas znowu w szczęśliwej go-
             dzinie. – I oddaje nam dwa ciepłe kilimy.
                Pozostajemy tak w ósemkę z masą Żydów ze wszystkich krańców Polski. Mróz
             piecze niemiłosiernie. Wiatr porywa za poły. Całe szczęście jesteśmy bogaci.
             Możemy sobie pozwolić na zakup odrobiny zupy, ciepłej wody albo chleba od
             chłopów, którzy pojawiają się wśród tłumów kilka razy dziennie. Do tego mamy
             Icchoka, który wreszcie objawia swój wielki „talent organizacyjny”.
                Często próbujemy szczęścia. Ruszamy wzdłuż torów, aby przekraść się przez
             granicę na rosyjską stronę. Ale biali jeźdźcy na koniach, noszący czerwone gwiazdy
             na futrzanych czapkach i wizerunek sierpa i młota na ramionach, zatrzymują
             nas wciąż i zmuszają do powrotu. Ludzie na „pasie” mówią, że dużo łatwiej prze-
             dostawać się pojedynczo albo parami. Ale nie chcemy się rozdzielać. Jesteśmy
             do siebie mocno przywiązani, a los jednego z nas musi być losem wszystkich.
             Decyzję tę podejmujemy, siedząc przytuleni pewnej nocy, nocy bezdomności
             i lęku, gdy powietrze wokół wibruje od westchnień, jęków przygnębionych ludzi,
             lamentów umęczonych dzieci.



             386   Zaręby Kościelne nad rzeką Brok dwa tygodnie po wybuchu wojny zajęli Niemcy, a 24 września
                1939 r. – na mocy ustaleń niemiecko-radzieckich – Sowieci. Do 22 czerwca 1941 r. miejscowość
                znajdowała się w granicach ZSRR, w pobliżu przebiegała granica niemiecko-radziecka.  589
   586   587   588   589   590   591   592   593   594   595   596