Page 59 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 59

dźgnęłam nożem do mięsa mojego starego, aby nie dożył starości. Niemal go
             wyprawiłam na tamten świat do Rebojne szel Ojlem . Chciałam go trafić tym
                                                          62
             nożem w samo serce, ale zapomniałam, że dusza nie ma serca. W każdym razie
             zrobiłam mu dziurę pomiędzy żebrami, tak było, a mimo to po trzech miesiącach
             wyszedł ze szpitala cały i zdrowy. A ja tymczasem przesiedziałam sobie trzy latka
             w kryminale zupełnie jak u Pana Boga za piecem i wyszłam stamtąd jako zupeł-
             nie inny człowiek, z zupełnie nowym rozumem, i dobrze mi że ho, ho. Pamiętasz,
             jak kręciłam nosem na kurewki? Byłam głupia. To przyzwoitsze zajęcie niż być
             wykorzystywaną robotnicą fabryczną. Uwierz mi. Jestem wolnym człowiekiem,
             o tak. I nie przepracowuję się, wcale a wcale. To tak, jakbym wypijała szklankę
             wody. Aza jor af mir . A widziałaś tę torbę? – Mówiąc to, pokazuje torbę, na
                              63
             której siedzi. – Czysta skóra. Też dostałam w prezencie od faceta z prowincji.
             On twierdzi, że łódzkie kobiety mają gorące ciała.
                – Nie mogłam o tobie zapomnieć, Cyporo – wzdycha Binele.
                Oczy Cypory błyszczą wilgocią. Uśmiecha się fałszywie. Nie udaje się jej
             przybrać właściwego tonu.
                – Dlaczego miałabyś mnie zapomnieć? Wiele takich Cypor jak ja spotkałaś
             w swoim życiu? Tak, dużo zgniłej wody już spłynęło Łódką od czasu, kiedy widzia-
             łyśmy się po raz ostatni. Jak to mawiają? In frejdn iz a jor a tog , w cierpieniu
                                                                   64
             jeden dzień jest jak jeden rok. Żyłam jak wół, który przywykł do rzeźnickiego
             noża – aż do chwili, w której dokonałam swojej własnej rewolucji, jak to mówią
             socjaliści. – Nagle podskakuje. – My tu tak sobie siedzimy, a tymczasem zaro-
             biłabym już niezły grosz. No, ale dla mnie ty jesteś tego warta.
                Binele również wstała.
                – Ja też nie mam dzisiaj czasu. – Uśmiecha się zawstydzona i speszona.
                Cypora wygładza na biodrach elegancką sukienkę. Zarzuca na dekolt „lisa”,
             który zsunął się jej na plecy, po czym królewsko-dramatycznym gestem układa
             głowę zwierzęcia na piersi, jakby była bałucką Kleopatrą przykładającą do piersi
             głowę węża. Spogląda na Binele z bolesnym zaciekawieniem wymieszanym
             z zazdrością.
                – Czemu masz na sobie taką prowincjonalną jupkę? – pyta. – Wyglądasz
             jak moja babka Krajna.
                Binele zalewa łuna wstydu.
                – Ale co ty, to moja sukienka szabesowa i ma wielkie powodzenie.
                – Już to widzę. Chyba u twoich chłopaków z prowincji. Popatrz tylko na
             długość tej sukienki! Co tak skrywasz swoje nogi? Ukradłaś je? Gwałtu, rety,



             62   Rebojne szel Ojlem – Pan Wszechświata, jedno z imion boskich w judaizmie.
             63   Dosł. taki rok na mnie, w znaczeniu: naprawdę; odpowiednik „jak Boga kocham”.

             64   (jid.) W weselu jeden rok jest jak jeden dzień.                  57
   54   55   56   57   58   59   60   61   62   63   64