Page 563 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 563

i obierał ziemniaki. Przywitał kobiety tym samym beznamiętnym spojrzeniem.
             Balcia szybko powiedziała do swoich dwóch adiutantek:
                – Po co mam w ogóle się męczyć? Jakoś nie mam dziś nastroju do zarzyna-
             nia. Złe wspomnienia przychodzą mi do głowy. A poza tym, przyszłyśmy wywrzeć
             zemstę.
                – Przestań tak mówić, mamo! – zezłościła się Malka. – Skoro nie chcesz
             tego zrobić, to ja to zrobię. Przysięgam ci, że to zrobię. Czemu gadasz o złych
             wspomnieniach? Chcemy tylko posmakować kurzego mięsa.
                – Tak, tego chcemy – odpowiedziała dumnie Balcia. – I to dostaniemy! Ale
             nie martw się. Niemcy są wprawnymi rzeźnikami. Skierowała się do starca i roz-
             kazała mu po bałucku-niemiecku:
                – Wir wollen das Sie sollen für uns die Hüne schlachten! 367
                Położyła kurę na jego kolanach z taką siłą, że dziewczętom zdawało się, iż
             Balcia chce się pozbyć zbuntowanego ptaka.
                Chłop pochwycił zwierzę zrywające się do zeskoku z kolan. Brzegiem fartucha
             wytarł nóż, którym obierał ziemniaki, odsunął miskę z wodą, w której moczyło
             się kilka kartofli, i wstał z ławeczki. Z kurą pod ramieniem pokuśtykał w zakątek
             podwórka i zniknął w kurniku. Jak na rozkaz wszystkie trzy kobiety odwróciły się
             plecami od budynku. Udawały, że przyglądają się krzewom i nie słyszą wrzasków,
             żadnych wrzasków, które do nich dochodziły.
                Ale wnet coś się stało z Malką. Nagle odwróciła się i podbiegła do kurnika.
                – Dawaj nóż! – zawołała. – Pokaż, gdzie się to robi!
                Odgłosy walki i gardłowego rzężenia dochodziły z kurnika, aż kura wydała
             ostatni skowyt. Malka wybiegła na zewnątrz z uniesionymi rękami, zakrwawione
             palce rozpostarła, jakby suszyła je na ciepłym wietrze.
                – Umyj je w misce. – Balcia wskazała miskę z obranymi ziemniakami.
                – Nehmen Sie doch den Vogel! 368  – usłyszały za sobą niespodziewany głos,
             który o mały włos nie spowodował, że podskoczyły w górę i upadły na ziemię
             omdlałe. Najlepszy znak, że nie wyzbyły się jeszcze mentalności obozowej.
                Tego dnia, po wspólnym oskubaniu kury, zeszły razem za Blok 88 i dołączyły
             do pozostałych kacetników, którzy gotowali jedzenie na małym ogniu. Tego dnia
             jadły rosół po raz pierwszy od pięciu lat.

                                              *

                Nazajutrz po południu Gabi, na którego tak niecierpliwie czekały, nagle po-
             jawił się w progu pokoju. Nosił brodę, miał nieogoloną twarz, a jego wygolona
             głowa sprawiała, że wyglądał jak pustelnik z obrazu El Greco. Jego cała figura


             367   (niem.) Chcemy, żebyś dla nas zarżnął tę kurę.

             368   (niem.) Weźcie jeszcze ptaka!                                   561
   558   559   560   561   562   563   564   565   566   567   568