Page 561 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 561
wnętrze wygląda tak, jak się spodziewały. Miriam i Balcia odpowiedziały jej na
migi, że wszystko wygląda w porządku także z ich punktu obserwacyjnego, i że
atak z pewnością zaskoczy wroga.
Powoli skradały się wzdłuż ściany, minęły róg chaty i wyszły na podwórze,
gdzie natychmiast stanęły twarzą w twarz z obiektem, czy też raczej obiektami
ataku – połową tuzina obiektów, które właśnie dziobały swoje śniadanie. Balcia,
jak na odpowiedzialnego generała przystało, szybkimi gestami rąk dała znać
swojej armii strategię i taktykę kampanii. Celem było otoczenie wroga, zagonienie
jednej z „jednostek” w róg ogrodzenia i pozostawienie reszty jej, specjalistce.
Podkomendne z oddaniem wykonały rozkaz. Gdy jednak „jednostka”, któ-
rą zagnały w róg, wzleciała w powietrze na wysokość półtorej stopy, Malka,
zdezorientowana, wycofała się z pola bitwy ze strachem, jak można się było po
niej spodziewać. Malka, która w młodości odważnie łapała motyle i kradła jaja
z ptasich gniazd, najwyraźniej nie została przeszkolona, by mieć do czynienia
z tak dużymi latającymi stworzeniami. Jak by nie było, zawstydzona atakiem pa-
niki, wysoko podniosła głowę i powróciła do ofensywy. Armia trzech rozpostarła
ramiona i podjęła próbę zagnania w róg innego obiektu. Obiekt upierzony na
biało wyglądał nieco słabowicie, ale całkiem efektywnie podnosił dzikie larum.
Pozostała część wrogiego obozu odpowiadała, trzepotała skrzydłami i kryła się
pod śniegiem piór, który sypał ze wszystkich stron. Potem wróciła do grzecznego
dziobania ziaren z wielkiej miski.
Obiekty zagnane pod ogrodzenie jeden za drugim wyślizgiwały się rękom
napastniczek i uciekały pomiędzy ich nogami. Napastniczkom zostały w rękach
tylko pióra.
Wrogi obóz wznosił nieustannie taką trwogę i tak ogłuszająco kwokał, że
można było przewidzieć, iż to musi wzbudzić ciekawość chłopa, który w końcu
stanie w progu domu. Tak też się stało.
Wyglądał jak stary patriarcha z siwą brodą i wąsami. Wokół talii przewiązany
miał kobiecy fartuch. Obojętny, gapił się na trzy kobiety i milczał. To zmusiło
Balcię do uczynienia kroku w jego kierunku. Gdy stała już stopę od niego, bez
wielkich ceregieli zawołała:
– Chcemy kurę!
Stary Niemiec dalej wybałuszał oczy i odpowiedział:
– Weź sobie jedną.
Podwijając wąsa, przyglądał się, jak kobiety ponawiają ofensywę. Bardzo
dobrze przeczuwały, że bawi się ich kosztem. Postanowiły więc podwoić wysiłek.
Na czoła wystąpił pot. Na niewiele się to jednak zdało. Balcia wyprostowała się,
rzuciła na Niemca surowe spojrzenie i rozkazała głosem generała:
– Bitte schön, chapen Sie für uns eine! 365
365 (niem.) Bardzo proszę, złap dla nas jedną! 559