Page 567 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 567

– O co tu się kłócić? Tymczasem poczekajmy na list z Chicago.
                – Nie chcę czekać.
                – Poczekasz.
                Kłócili się, spierali, przepraszali i powtarzali dyskusję kilka razy dziennie.
                Gabi kręcił się po obozie, odwiedzał baraki i szukał przyjaciół, znajomych.
             Robił się coraz bardziej nerwowy i niespokojny, rozkojarzony żałobą, niecierpli-
             wością i frustracją. Miriam jednak cieszyła się jego energią, jakby uczepiła się
             tej siły, absorbowała promieniowanie jego kipiącej witalności. Nie zostawiała go
             samego, wszędzie za nim chodziła. Prosiła go, żeby opowiedział jej więcej i więcej
             szczegółów o tacie, o Marku, i dopytywała, gdzie ma ich szukać. Po tysiąckroć
             pytała go o Abraszę. Odpowiadał jej tą samą śpiewką:
                – Zwariowałaś. Abraszę posłali do pieca podczas ostatniej selekcji w Kran-
             kenlager 4.
                – Skąd wiesz? Przecież cię tam nie było.
                – Wiem na pewno.

                                              *

                Drogi Abraszo!
                Gabi wrócił. Jest z nami. Nie rozumiem, czemu patrzy na mnie jak na wariatkę,
             gdy mówię mu, że przeżyłeś. Wyobrażam sobie Twój stan w obozie. Pokazywa-
             łam mu listy od Ciebie – a on tylko kręcił głową. „To niemożliwe” – mówił. Mogę
             przysiąc, że to samo powie, gdy spotkacie się twarzą w twarz. Jest tak uparty.
                Teraz, gdy Gabi jest z nami, czuję się nieco pewniej. Zdecydowałam się
             odpowiedzieć na Twoje nieustanne dopytywania. To znaczy: opowiedzieć Ci, co
             przytrafiło mi się po naszym rozstaniu na rampie w Auschwitz.
                Pamiętasz, powtarzałeś mi nieustannie: „Prawda cię wyzwoli, ale najpierw
             cię unieszczęśliwi”? W tym rzecz, że prawda mnie unieszczęśliwiła, nigdy jednak
             nie odzyskam wolności.
                Wiesz z pewnością, czego po mnie oczekiwać. Wyliczenia faktów. Prawdy nie
             da się oddać. Trudno mi nawet ją zarysować, ponieważ nie ma na to dobrego
             sposobu. Kiedyś myślałam, że żadna autentyczna prawda nie sięgnie tam, gdzie
             potrafi dosięgnąć prawda wymyślona. Ale prawda getta i kacetu udowodniła
             coś przeciwnego: że może sięgnąć znacznie dalej niż wszelka fantazja. Ludzie
             tu powiadają, że nasze niesłychane przeżycia, niemieszczące się w ramach hi-
             storii, biorą się z tego, że po raz pierwszy w dziejach ludzkości zagrały ze sobą
             jednocześnie cywilizacja i produkcja śmierci. Trudno mi to przetłumaczyć. Byłeś
             jednak w swoim piekle, spróbuj więc wczuć się w moje. Nie ma między nimi wiel-
             kiej różnicy. Spróbuj dosięgnąć mnie poza sferą moich przedwojennych wyrażeń,
             dostrzec przez opisy, które moje pióro zdoła z siebie wydać.
                Od czego mam zacząć? Może od samego początku, żeby się łatwiej rozwijało.
             Pamiętasz, Wierka miała pojechać do Wilna 2 września. Miałam już paszport,   565
   562   563   564   565   566   567   568   569   570   571   572