Page 566 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 566

i dzieckiem. Ale o tym Balcia nie mogła mówić. A Malka i Miriam nie chciały
           mówić w obecności Balci.
             – Dość z tym! – Gabi zawył ochrypłym głosem, podobnym do głosu Wowy.
           – Nie próbujcie mnie zbywać! Muszę wiedzieć wszystko raz na zawsze! Poznać
           każdy szczegół!
             Złapał Malkę za rękę i wyprowadził ją na korytarz. Miriam wybiegła z poko-
           ju, chciała przebiec obok nich, brata i siostry, i uciec na zewnątrz. Ale i ją Gabi
           pochwycił za ramię i przyciągnął do Malki.

             Potem przyszła ulga i wylew gwałtownej czułości do Gabiego. Nie mogły
           oderwać od niego wzroku. Chciały go dotykać, przekonać się, że to on we wła-
           snej osobie. Gdy Miriam dotknęła jego ramienia, zdawało jej się, że otrzymuje
           najświeższe, ostatnie pozdrowienia od tych, na których czeka. Wyrastał jej przed
           oczami olbrzym liczący sześć stop. Spoglądała na niego i czuła się pewniej. Miała
           jednak do niego żal – o Abraszę.
             „Wybij to sobie z głowy” – powtarzał, gdy tylko próbowała mu pokazać list
           od Abraszy. „Ktoś cię oszukuje” – mówił.
             Rozpłakał się z powodu utraty Soni i dziecka. Wykrzykiwał ich imiona we śnie.
           Za dnia był zdenerwowany, niespokojny. Zdecydowany, by wracać do Polski. Nie
           było już co robić w tych przeklętych Niemczech – mówił. Złościł się, gdy Balcia
           wspominała Wowę i wyrażała nadzieję, że Wowa żyje.
             – W jaki sposób przedostaniesz się do Polski? – zapytała Miriam.
             – Zdaj się na mnie – odpowiedział. Popadł w rodzaj pijackiego uniesienia.
           – W Polsce buduje się nowe życie. Nie przepuszczę tej okazji za żadne skarby.
             – A co z antysemityzmem? – zapytała.
             – Będzie się go zwalczać wszelkimi środkami.
             Nalegał na Balcię i Malkę, aby zbierały się do podróży. Ale Balcia powiedziała,
           że nie ruszy się z Bergen-Belsen, dopóki nie dostanie odpowiedzi od przyjaciółki
           z Chicago.
             – Nie widzi mi się powrót do Polski – rzekła. – Nie mam sił mieszkać na cmen-
           tarzu. Polska to cmentarz. Zostań tu z nami, drogie dziecko. Jeśli nie Ameryka,
           może wpuści nas inny kraj, gdzie mieszkają Żydzi.
             – Nie. – Gabi uparcie kręcił głową. – Jesteśmy polskimi Żydami i jedziemy
           z powrotem do Polski.
             – Polscy Żydzi przeminęli wraz z dymem w Auschwitz.
             – Ale ty i ja jesteśmy tutaj. Malka tu jest i Miriam. Ocaleni wracają z obozów
           i ze Związku Radzieckiego. Z tymi, którzy przeżyli, wybuduje się nowe życie.
             – Dobrze, dobrze. Jakiego to szczęścia zaznaliśmy tam choćby w najlepszych
           czasach? Nie wrócisz tam, prawda, kochany Gabi?
             – Wrócę.
             – Nie pozwolę ci.
    564      – Będziesz musiała i pojedziesz ze mną.
   561   562   563   564   565   566   567   568   569   570   571