Page 557 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 557
dzieła o Churbm. Nawet Balcia miała swoje perspektywy. Starała się przypomnieć
sobie adres przyjaciółki w Ameryce. Ale ona, Miriam, cóż ze sobą zrobi, skoro
nie uskrzydli swych dni jedynym żywym pragnieniem – tańcem?
*
Sorka i Mendel zdążyli się pożegnać. W sposób dumny, rzeczowy, bez sen-
tymentalizmu, jakby nazajutrz znowu przyszło się spotkać. Tak musiało być.
Miriam poszła do lasu napisać list do Abraszy. Cóż miała robić z pustką, która
ją dopadła? Oczywiście, mogła zostać w pokoju z Malką i Balcią. Nie czułaby
wówczas takiej pustki w sercu. Ale atmosfera w pokoju stała się nie do zniesienia.
Byli kacetnicy kręcili się wokół Balci jak rój i rzadko trafiała się chwila, by przy
stole nie siedziało jakieś towarzystwo. Balcia stała się znana w obozie. Wyglą-
dało to tak, jakby świadomie próbowała przywrócić do życia atmosferę klubu
z dawnego domu. Wszyscy zwali ją „mamusią”, organizowała posiłki i jak kwoka
przy kurczętach każdego miała na oku. Miriam wolała iść do lasu i uciec – do
Abraszy. Pisanie do niego było kojące. Gdy tylko czuła bolesne kłucie w sercu,
powtarzała w myślach: „Drogi Abraszo…” i machinalnie sięgała po ołówek.
Drogi Abraszo!
Właśnie pożegnaliśmy Sorkę i Mendla Sznajdera. Poszło gładko. Gdy tu była,
niewiele spędzałam czasu z Sorką. Wydawało się, że mamy na to jeszcze czas.
Ale fakt, że mogłyśmy spotkać się, kiedy przychodziła ochota, pozwalał czuć
się dobrze, intymnie. Teraz już za nią tęsknię. Przyjaźnie z dzieciństwa mają
szczególną rangę. Podobnie jak przyjaźnie z kacetu. Czuję się związana z Sor-
ką podwójnym siostrzeństwem. Myślę, że każda osoba dorosła chowa w sobie
dziecko, a i dziecko dzierży potencjał osoby dorosłej. W dzieciństwie potrafiłam
po charakterze przyjaciół stwierdzić, jakimi staną się, gdy dorosną. Wydaje mi się,
że pomimo wszystkich naszych doświadczeń, w gruncie rzeczy nie zmieniliśmy
się. Jako dziecko czułam się dobrze w milczącym towarzystwie Sorki. Upartej,
zapiekłej Sorki, która wewnętrzne bogactwo chroniła pancerzem milczenia. Ale
w getcie i obozie pancerz ten pozwalał jej duszy wychynąć przez szpary. Nigdy
nie miała wielkiego poczucia humoru. Wszystko bierze na poważnie. Jest jednak
tak szczera i uczciwa. Kto wie, kiedy znowu ją zobaczę?
Jestem chorobliwą egoistką, Abraszo. Dni mijają, a ja do Ciebie nie spieszę.
Zamiast tego, zarzucam Cię przemyśleniami, zmartwieniami, moim życiem.
Nieustannie pragnę Twojej uwagi, a nie daję Ci nic w zamian. Nic oprócz słów.
Jaką wartość mają wyrazy miłości, skoro nie znajdują pokrycia w czynach?
Przepraszam Cię po tysiąckroć za odkładanie mojego przyjazdu. Czekam
na Gabiego, żeby przyniósł mi konkretne wiadomości. Jeśli tata i Marek mnie
szukają, pewnie już znaleźli mnie na listach ocalonych w Bergen-Belsen. Gabi
najwyraźniej tu zmierza. Z pewnością wie to, czego Ty zdajesz się nie wiedzieć 555