Page 545 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 545

Miriam nie dziwiła się słowom Sorki. Jeszcze w getcie ze skłonności silnie
             asymilacyjnych przeszła w drugie ekstremum i przyjęła poglądy nacjonalistyczne,
             zupełnie jak Mendel Sznajder, który z aktywnego komunisty stopniowo stawał
             się nieco wstydzącym się tego nacjonalistą.
                Malka zgodziła się z Sorką.
                – Też tak sądzę. Trzeba będzie zadowolić się pracą zbiorową – powiedziała.
             – Może nie być metodyczna ani analityczna. Ale jej autorami powinniśmy być
             my, ocalali, dość silni, aby duszą i ciałem rzucić się z powrotem w ogień i zdać
             raport z oka cyklonu. Życzę sobie, aby moje notatki przysłużyły się temu celowi.
             – Zwróciła się do Miriam. – Możesz się ze mnie śmiać, ale traktuję prowadzenie
             dziennika jako próbę wniesienia wkładu… To najważniejsza rzecz w moim życiu…
             Mój obowiązek.
                – A co z samym życiem? – napastliwie sprzeciwiła się Miriam. – Czy ono nie
             jest dla nas najważniejsze? Zakopujesz się w tej norze na całe poranki i masz
             blade pojęcie na temat naszego pierwszego lata po wyzwoleniu. Według mnie,
             Malko, szukasz w ten sposób usprawiedliwienia faktu przeżycia. Wszyscy szu-
             kamy usprawiedliwienia…
                Sorka skrzywiła się.
                – Czymże takim zgrzeszyliśmy, że powinniśmy się usprawiedliwiać?
                Miriam wyznała:
                – Ja czuję się przeraźliwie winna…
                – Ja nie! Przeciwnie! Po tysiąckroć przeciwnie – zawołała Sorka. Radośnie
             klepnęła Malkę w bark. – Wykonujesz świętą pracę. Świat musi wiedzieć. Po-
             nieważ jeśli nie wyciągnie lekcji z naszej tragedii, to kiedy wyciągnie lekcję? My
             również. My też mamy czego uczyć.
                – Czego chcesz uczyć? – zapytała Miriam.
                – Chcę uczyć – odpowiedziała Sorka – że powinniśmy być bardziej pragma-
             tyczni i przede wszystkim znaleźć miejsce w świecie dla siebie. Zakątek, gdzie
             nasze rany się zagoją, i gdzie spróbujemy stworzyć społeczeństwo w oparciu
             o naszą wiedzę… Zbudować sprawiedliwe społeczeństwo.
                – Wierzysz, że to możliwe, w oparciu o naszą wiedzę? – Miriam uśmiechnęła
             się krzywo. – To nazywasz pragmatyzmem?
                Miriam nie angażowała się w rozmowę. Nienawidziła filozofowania. Może
             coś w przyszłości faktycznie się wydarzy – myślała. Ludzie, a zwłaszcza tacy,
             którzy sami tego nie przeszli, stworzą różnego rodzaju teorie i interpretacje, aby
             dopasować do swego światopoglądu to, co w ogóle dopasować się nie pozwala.
             Tak, lepiej było wyjść na zewnątrz, pójść na spacer i oddalić się od takich nie-
             dających spokoju spraw.
                A jednak, w sercu, podobnie jak Sorka i Malka, próbowała ukształtować
             swój własny światopogląd. Trzymała się myśli o pokoju i „szczęściu” dla swego
             narodu i dla świata. Bez wątpienia były to puste frazy, wytarte, skompromi-
             towane koncepcje. Ale czy można było żyć bez jakiegoś ideału, bez dążenia    543
   540   541   542   543   544   545   546   547   548   549   550