Page 541 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 541

drobną figurę Sorki o małych, delikatnych rękach pozostających w ciągłym ruchu.
             Sorka miała w naturze energicznie gestykulować. Miriam pomyślała, że pomimo
             pozornej słabości dziewczyna jest od niej dużo silniejsza. Decyzja Sorki była
             słuszna. Czy ta odwaga przyszła wraz z odnalezieniem Mendla?
                Tak, Miriam uważała, że sama musi bezwarunkowo uczynić podobny krok i żyć
             dla siebie. Bez względu na przywiązanie do Balci i Malki dostrzegała powody,
             dla których należało się od nich odciąć. Pewne rzeczy jej nie przeszkadzały ani
             w getcie ani w obozie – jak na przykład przejmowanie przez Balcię roli przywód-
             czyni – teraz jednak stała się bardzo wrażliwa na takie kwestie.
                Tej samej nocy, po rozmowie z Miriam, Sorka przyszła do pokoju zająć pryczę
             po Danusi. Boi się, powiedziała, spać sama. Poprzednia noc była dla niej straszna.
             Gdy się obudziła, a nikogo nie było w pokoju, dużo czasu zajęło jej zorientowanie
             się, gdzie się znajduje. Dwie dziewczyny, z którymi mieszka, nie wróciły na noc.
             Pojawiły się rano obładowane jedzeniem, czekoladami i papierosami. Nie miały
             jeszcze dwudziestu lat. Mężczyźni, z którymi się prowadzały, byli pierwszymi,
             którzy podziwiali ich dojrzałą kobiecość.
                Te dwie dziewczyny nie były jedyne. Inne kobiety również z zapałem poszu-
             kiwały towarzystwa mężczyzn. Po obozie rozniosła się prawdziwa romantyczna
             epidemia. Kobiety na każdym kroku spotykały się z kacetnikami i angielskimi
             żołnierzami. Z każdego kąta można było usłyszeć kobiecy śmiech, śmiech przez
             tak długi czas zduszony.
                Czasem, gdy słyszała taki śmiech, Miriam zdawało się, że wkrótce przejdzie
             on w skowyt, zew tęsknoty, nieuciszonego głodu duszy bardziej niż ciała. Kobiety
             z kacetu pragnęły znaleźć kogoś podobnego do utraconych mężów – w oczach,
             w uśmiechach, w pieszczotach napotkanych obcych. Kobiecy śmiech dobiegał
             nie tylko z zewnątrz. Odbijał się też echem w korytarzach baraków. Dobiegał
             z pokojów. Śmiech oświadczał światu: „Patrzcie! O wszystkim zapomniałam!”.
                Wystarczyło spojrzeć w oczy tych śmiejących się kobiet, aby odkryć, jak
             oszukańczymi były ich igraszki. A jednak, być może śmiech siedemnasto- czy
             osiemnastolatek był szczery i spontaniczny? Życie posiada własną mądrość.
             By nie pozwolić, aby koszmary zniszczyły ledwie wzrastające pędy, nauczyło je
             zapominać, przestawać odczuwać ból, przynajmniej na kilka godzin, na dzień, na
             dzień i noc. Gdy tylko rozśpiewane, chichoczące dziewczęta nie spały, widać było
             je biegające beztrosko po obozie i spieszące do wykładowców języka miłości,
             nauczycieli obcych słów, jednak tak łatwo zrozumiałych. Do tego smak czekolady
             przypomniał słodkie lata dzieciństwa.

                Przyszedł jeszcze jeden list od Abraszy. Krótki. Informował w nim Miriam, że
             jego pielęgniarka nie jest Niemką, ale szwajcarską wolontariuszką Czerwonego
             Krzyża.
                W odpowiedzi Miriam przeprosiła za błąd. Nie przestawała się jednak dziwić,
             dlaczego pielęgniarka, pomimo tak wielu próśb, nie napisała jasno na temat stanu   539
   536   537   538   539   540   541   542   543   544   545   546