Page 542 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 542

Abraszy. Ale to i tak nie miało znaczenia. Miriam napisała list bezpośrednio do
           naczelnego lekarza szpitala i wkrótce spodziewała się uzyskać odpowiedź. W tym
           samym liście do Abraszy rozpisała się na temat swoich przemyśleń o zemście:
             Myślę, że dla wyrównania rachunków z Niemcami w duchu „oko za oko, ząb za
           ząb” musielibyśmy wymordować ich miliony, łącznie z dziećmi. Czy jednak zwróci
           to życie tych, których kochaliśmy, lecz utraciliśmy? Może tylko sprawiedliwy,
           wszechmocny Bóg zdołałby wymierzyć prawdziwą karę. Jednak według mnie nie
           istnieje taka nadludzka, sprawiedliwa siła we wszechświecie. Nie mam pojęcia,
           jaka kara pasowałaby za tak niewyobrażalną zbrodnię. Pragnienie zemsty jest
           pasją autodestrukcyjną. Żąda pełnego oddania. Czy jednak warto poświęcać
           cudem ocalone życie w takim celu?

             W post scriptum dopisała:
             Po tym, jak poinformowałam Cię, że Sorka i Mendel Sznajder zamierzają
           wziąć ślub, oczekiwałam, że napiszesz do nich parę słów życzeń. A Ty – nic.
           Abraszo, boję się, coś ważnego w Twojej naturze uległo atrofii. Nie zwlekaj,
           przyślij pozdrowienia. Nie wybaczę Ci, jeśli tego nie zrobisz!

             Chociaż osłabła w niej ochota pisania do Abraszy, Miriam, gdy tylko przyda-
           rzyło jej się coś nowego, dopytywała go w myślach: „Co powiesz na to, Abraszo?”.
             Pisała do niego o Jamesie, Angliku, który przychodził w gości, gdy tylko miał
           wolne. Poszerzała swoje angielskie słownictwo. „Kwestia polska” stała się
           głównym tematem rozmów z Jamesem. Rozmawiając połamanymi, kulawymi
           frazami, wyrażali przyjazne uczucia do siebie nawzajem. Miriam zdawała sobie
           sprawę, że używa tego tematu jako rodzaju kokieteryjnego środka, aby wyka-
           zać się bystrością, inteligencją, polityczną dojrzałością i poczuciem humoru.
           Myślała sobie, że jego zainteresowanie „kwestią polską” nieco obraża jej ko-
           biecą dumę. Czy jest tak niepociągająca, że woli prowadzić z nią takie suche
           rozmowy, niż zapuszczać się we flirt? Czy nie odczuwa impulsu, aby ją objąć,
           pocałować?
             Ona i James chodzili na długie spacery do lasu. Las wypełniała miłość: ro-
           ześmiane, flirtujące parki, objęte, całujące się, pieszczące. Była zazdrosna. Nie
           przeszkadzałoby jej, gdyby James próbował ją uwieść. Nie wiedziała, jakby na
           to zareagowała, ale uśmiechałoby się jej to.
             Ona i James jedynie spacerowali, trzymali się za palec i niezdarnymi środkami
           wyrazu maglowali „kwestię polską”. Albo szli ramię w ramię i milczeli w ciszy
           przerywanej licznymi „uhm”. Chłopak otwierał usta, jakby miał powiedzieć coś
           bardzo ważnego, ale zaraz je zamykał i niczego nie mówił. Musiała się zadowolić
           tym, że ten idealny gentelman słuchał jej uważnie, często się uśmiechał i uka-
           zywał dwa rzędy jasnych zębów. Tak czy inaczej, był jej drogi. Nie był mu obcy
           strach przed śmiercią. Doświadczył wojny, wziął udział w bitwach, stał po stronie
    540    sprawiedliwości, po jej stronie.
   537   538   539   540   541   542   543   544   545   546   547