Page 543 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 543

Jego wizyty sprawiały jej coraz więcej przyjemności. Przyniósł jej już cztery
             podręczniki do angielskiego. Nie zajrzała do nich jeszcze. Gdy tylko świeciło
             słońce, głowę miała zajętą światem zewnętrznym. Studiowała najważniejszy
             przedmiot ze wszystkich: gwarny rozdział życia, zwany „latem 1945”. Czasem
             czuła do Jamesa złość – do tego obcego mężczyzny, zimnego jak ryba. Gdy tylko
             go widziała, tęsknota za Markiem stawała się nie do zniesienia. James wyostrzał
             też jej tęsknotę za tatą i za Abraszą.

                Tym razem, gdy spacerowali lasem, James w końcu przyznał, że całe zainte-
             resowanie „kwestią polską” było udawane. Powiedział jej, że tak naprawdę nie
             interesuje się zbyt mocno polityką, a z pewnością bardziej interesuje się Miriam.
             Sądził, że „kwestia polska” leży jej na sercu, starał się więc dowiedzieć na ten
             temat jak najwięcej. Ona na to przyznała, że też udawała zainteresowanie. I w ten
             sposób nuda zniknęła z ich rozmów.
                Na spacery z Jamesem zakładała „paryski” kostium uszyty z koca UNRRA,
             który Balcia wreszcie wykończyła – jeden dla Malki, drugi dla Miriam. To było
             pierwsze cywilne ubranie, które nosiła, świetnie pasowało do jej rudawych wło-
             sów i opalonej skóry. Za pierwszym razem, gdy zobaczył ją w kostiumie, James
             oniemiał. Prawił jej komplementy, ekscytował się, zupełnie zapomniał o „uhm…”.
             Pochlebiało jej to. „Może pięknieję?” – pomyślała. Pragnęła mieć co najmniej
             jeszcze jeden „cywilny” strój, lekki, ponieważ w tym eleganckim kostiumie uszytym
             z koca pociła się w letnie noce jak bóbr. Był początek sierpnia.

                                              *

                W drodze powrotnej ze spaceru z Jamesem Miriam była wesoła i roześmiana.
             Na rogu pożegnali się przyjacielsko. Przy wejściu do bloku spotkała Balcię i Malkę.
             Stały i rozmawiały z pochylonym, wychudłym mężczyzną w obozowym pasiaku.
             Balcia i Malka zaraz przekazały wieści, które usłyszały od tego człowieka. Prze-
             bywał w obozie koncentracyjnym Kaufering z człowiekiem nazwiskiem Polin. To
             potwierdziło wiadomość otrzymaną przez nie niedawno.
                – Jankew Polin? – wyjąkała Miriam, a twarz przybysza znalazła się przed jej
             oczami.
                Pochylony mężczyzna wzruszył ramionami. Nie znał imienia. Nie spotkał też
             innych mężczyzn o nazwiskach podanych przez Balcię i Malkę. Podał im rękę
             i wszedł do domu zapukać i zapytać o kobiety, których szuka. Zabrał wielką
             zagadkę ze sobą.
                Nowina zmąciła spokój Miriam i wypełniła jej serce nieznośnym napięciem.
             Chciała natychmiast wyruszyć w podróż po Niemczech w poszukiwaniu taty,
             Marka, i wciąż miała nadzieję na znalezienie Nońka, podobnie jak mamy i Wier-
             ki. W pierwszej kolejności powinna się jednak zobaczyć z Abraszą i dowiedzieć
             więcej szczegółów. Co jednak będzie, jeśli opuści to miejsce, a tymczasem ktoś   541
   538   539   540   541   542   543   544   545   546   547   548