Page 519 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 519
– Kto to jest? – pytam.
– Madame Pola Wajskop. Mecenaska wystawy.
– Matka mojej koleżanki ze szkoły tańca! – wołam.
– Inteligentna i uduchowiona dama, a przy tym niebrzydka. Ale niebezpieczne
z niej utrapienie.
– Na pewno jest zakochana w tobie, Abraszo. Wszystkie kobiety z Łodzi są
w tobie zakochane.
– Wszystkie oprócz jednej. Zielonookiej czarodziejki, która unika swojego
„strychu” i mojego towarzystwa. – Ciągniesz mnie za rękaw. – To kiedy raczysz
wpaść do swojego pokoju? Usycha z tęsknoty za tobą.
Podchodzi do nas Marek i chwyta mnie za rękę. Żegnamy się z Tobą i Marek
ciągnie mnie w stronę wyjścia. Zanim dochodzimy do drzwi, zatrzymuję się obok
mojej rodziny i Fidlerów, którzy stoją w grupce z Jankewem w centrum. Jankew
wygląda dziwnie. Jest rozgorączkowany i mówi coś bezustannie do nich wszyst-
kich, trzymając Binele za rękę. Równocześnie jego wzrok wędruje niespokojnie
po pokoju, jak gdyby się kogoś przestraszył.
– Poczekajcie, my też idziemy! – woła do nas.
Jednak Wierka nie ma ochoty wychodzić. Uwiesza się ramienia taty i prosi:
– Zostańmy jeszcze trochę. To takie interesujące.
Sorka mówi do mnie z powagą:
– Abrasza jest wielkim artystą.
Całuję ją w policzek, czego jeszcze nigdy wcześniej nie zrobiłam. Kiedy kieru-
jąc się w stronę wyjścia, przechodzę obok Ciebie, Abraszo, szepczę Ci do ucha:
– Sorka uważa cię za wielkiego artystę.
– Zgadzasz się z nią?
– Nie, ale i tak przyjdę jutro do ciebie.
Na ulicy Marek ciągnie mnie ze sobą.
– Straciliśmy prawie cały wieczór – narzeka.
*
Wierka dostaje list z gratulacjami z Instytutu Nauczycielskiego w Wilnie, który
informuje ją, że została przyjęta na studia.
Binele biega z Wierką i ze mną po sklepach, by po okazyjnych cenach kupić
rzeczy na nasze podróże. Wierka trzyma mamę pod ramię i jest bardzo zmartwio-
na. Czuje się winna, ponieważ Icchok postanowił wyjechać do Wilna razem z nią.
Zamierza zrezygnować z posady i opuścić swoją liczną rodzinę, którą wspomaga.
Ja trzymam się drugiego ramienia mamy i znajduję się w wirze moich własnych
sprzecznych uczuć. Miewam samobójcze fantazje, w których widzę siebie i Marka
odstawiających jeszcze większy numer niż Romeo i Julia.
Sama Binele jest dopiero podenerwowana i niespokojna. Te dni akademic-
kiego i artystycznego triumfu jej córek są dla niej bardzo trudne. Jej serce pęka 517