Page 514 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 514
wykazuje się, kiedy jest sam na sam ze mną – wtedy robi z siebie głupca. Tak,
tylko ja jedna jakoś nie mogę się z nim dogadać. Gdy chcę mówić z nim poważnie,
on błaznuje albo nabiera wody w usta i twarz mu pochmurnieje.
Niedługo po przyjęciu Wierki dowiaduję się, że mama ma poważne zastrze-
żenia w stosunku do kandydatury Marka na narzeczonego dla mnie. Jej zdaniem
nie wpasowuje się on w konstelację naszej rodziny. Lubi go wprawdzie, jednak
o wiele mniej niż Icchoka.
Nie mija wiele czasu, gdy mówi otwarcie:
– Marek jest czarujący i da się lubić. Prawdziwy złodziej serc z niego – zwraca
się do mnie, wychwalając jego wygląd, osobowość i inteligencję. – Jednak on
nie jest odpowiednim chłopcem dla ciebie, właśnie dlatego, że tak do siebie
pasujecie. Ty, rozmarzona księżniczka, i on, rozmarzony książę; ty, rozpieszczona
proletariacka córka, i on, rozpieszczony synek bogaczy.
Binele pozytywnie ocenia fakt, iż rodzice Marka są zamożni, jednak jej zda-
niem inne rzeczy mają większe znaczenie. Icchok na przykład jest praktycznym
młodym mężczyzną z robotniczego domu, socjalistą, jednym z nas, w przeci-
wieństwie do Marka, który pochodzi z drobnomieszczańskiej prowincji. Icchok
ukończył wprawdzie szkołę handlową i też ma głowę na karku, jednak nie jest
ani trochę podobny do tych wszystkich inteligentów, przy których Binele czuje
się zawsze nieswojo. Icchok pracuje już też jako buchalter i przynosi do domu
wypłatę. Ogólnie rzecz biorąc, potrafi sobie dobrze radzić w życiu. Zdaniem
Binele właśnie takiego młodego mężczyzny potrzebuję, nawet bardziej niż Wier-
ka. Przyznaje, że Icchok nie jest tak przystojny jak Marek i nie posiada takiego
wdzięku, ale gdzie jest napisane, że najważniejszą cechą, jaką zdaniem matki
powinien posiadać narzeczony jej córki, jest uroda? I nawet pod tym względem
nie można kręcić na Icchoka nosem. Jest muskularny i barczysty i żadna fizyczna
praca nie sprawia mu trudności. Do tego jest dobroduszny i dorównuje Markowi
inteligencją oraz dowcipem.
Binele ogólnie przeciwna jest temu, żebym w obecnym momencie mojego
życia angażowała się w poważny związek, gdyż muszę przecież myśleć o moim
zbliżającym się wyjeździe do Francji. Dla mamy jedyną dobrą stroną mojego
wyjazdu jest to, że zakończy on lekkomyślny romans między mną a Markiem.
Wierka również planuje wyjechać. Złożyła prośbę o przyjęcie na kurs nauczy-
cielski w Wilnie. Myśl, że obie córki wkrótce opuszczą rodzinny dom, dręczy serce
Binele i nie daje jej spokoju. Jak będzie mogła żyć dalej, mając jedno dziecko
gdzieś na drugim końcu Polski, a drugie oddalone o setki mil, za granicami,
w odległym kraju? Jak może pogodzić się z myślą, że ja – najbardziej niezaradne
i niepraktyczne z jej dzieci – mam się znaleźć sama jedna w ogromnym, obcym
mieście? Abrasza wprawdzie obiecał święcie, że jego paryscy przyjaciele zajmą
się mną jak własną córką, ale czy to możliwe? Czy ktoś obcy może uważać tak
dobrze na dziecko, jak jego własna matka? A do tego jeszcze ściska jej serce
512 trwoga, że, nie daj Boże, może wybuchnąć wojna.