Page 511 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 511

Madame Felicja przyzywa mnie z powrotem.
                – Wiem, co czujesz, moje dziecko – mówi i rozciąga mocno pomalowane,
             ciemnoczerwone usta w melancholijnym uśmiechu. – Pozwól, że ci uświadomię:
             jedyną nagrodą za ofiarę, którą będziesz musiała ponieść, jest służenie twojej
             sztuce. Pamiętaj jednak, że poprzez twój talent zostałaś obdarowana możliwością
             niesienia światu przesłania piękna. Jest to odpowiedzialność i honor. Trzymaj
             głowę uniesioną wysoko, Miriam. Wznieś się odważnie do lotu i dotykaj ziemi
             jedynie koniuszkami palców! – Madame Felicja podchodzi do mnie, bierze moje
             obie dłonie między swoje kościste palce i ściska je mocno.
                Podczas lekcji tańca wykonuję rutynowe ćwiczenia ze wzburzonym sercem.
             Jestem rozkojarzona i popełniam mnóstwo błędów. Madame Felicja nie spuszcza
             ze mnie wzroku, co pogłębia jeszcze bardziej chaos panujący w mojej głowie, nie
             koryguje jednak moich ruchów i nie robi mi żadnych uwag.
                W moim sercu szaleje zawierucha. Czy opłaca mi się wyruszyć w daleki świat
             i porzucić moje dotychczasowe życie, moje przyjemności, autentyczność moich
             codziennych doświadczeń, po to, by żyć sztucznym życiem w fikcyjnej rzeczy-
             wistości Jeziora łabędziego, Giselle czy Sylfidy 343 ? Czy rzeczywiście jest w tym
             jakaś święta misja, głębszy sens, wzniosłe przesłanie? I co stanie się z moim
             Tańcem na strychu? On oznacza przecież dla mnie prawdziwy taniec – taniec,
             który karmi się nastrojami mojego rzeczywistego życia, obejmuje cały mój świat
             i oczyszcza go. Jednak wiem bardzo dobrze, że opieram się nadaremnie. Nic mi
             to nie pomoże. To jest moja droga i muszę nią podążyć. Madame Felicja jest
             moją delficką wyrocznią. Wewnętrzne napięcie w parze z wielkim oczekiwaniem
             ściskają moje serce w imadle. Odczuwam strach przed nieznanym jutrem, lecz
             jednocześnie dążę do niego.
                Za każdym razem, gdy wychodzę ze szkoły tańca na ulicę, zatrzymuję się przy
             bramie i rozglądam dookoła. Co by się wydarzyło, gdyby Marek pojawił się nagle
             przede mną? Rozpłakałabym się. Rzuciłabym się w jego ramiona i rozsypała pod
             jego dotykiem.
                I oto zdarza się, że dostrzegam go nagle przede mną.
                – Dobry wieczór – mówi, lecz nie wyciąga do mnie ręki i nie podchodzi bliżej.
             Z miejsca, w którym stoi, prześwietla mnie swoim wzrokiem i rzeczywiście czuję,
             że się rozsypuję. – Słyszałem – mówi – że wyjeżdżasz do Paryża. Pomyślałem
             więc…
                Rozumiem, iż dzięki Icchokowi informował się na bieżąco, i że wciąż bawi
             się w detektywa i szpieguje mnie. Boję się, że wybuchnę i powiem coś, czego
             później nie będę mogła sobie wybaczyć, mimo to przerywam mu w pół słowa
             i potwierdzam z udawaną obojętnością:



             343   Najpiękniejsze klasyczne dzieła baletowe, w których pojawia się wyidealizowany, nieskalany wize-
                runek kobiety.                                                    509
   506   507   508   509   510   511   512   513   514   515   516