Page 508 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 508
– Czy dostanę szklankę herbaty i ciasto? – pyta na głos Pola i z widocznym
zadowoleniem obserwuje zdumionych mężczyzn, którzy gapią się na nią.
Młody pan Feldman kiwa głową do Jankewa. Drżącymi rękami Jankew składa
strony dodatku literackiego, wpycha je do kieszeni na piersi i idzie za Polą. Pola
wybiera dla siebie stolik w najbardziej odległym kącie. Ściąga czarne rękawiczki
i kładzie je razem z czarną torebką na białym obrusie, po czym rozpina żakiet
kostiumu, odkrywając lśniący jedwab różowej bluzki.
Jankew szybko odsuwa dla niej krzesło, żeby usiadła przy oknie.
– Dzisiaj mamy tylko ciasto biszkoptowe i strudel – informuje ją zachrypnię-
tym głosem.
Pola podnosi na niego uśmiechnięte, spokojne oczy. W jej spojrzeniu nie ma
żadnego ognia ani napięcia, ale wygląda tak samo ponętnie i niebezpiecznie
jak zawsze. Jankew nie widział jej od ich ostatniego spotkania w jej domu. Ani
razu nie przyszła do Tabarinu, kiedy tam pracował. Przestała go prześladować
i powoli zniknęła z powierzchni jego świadomości. Pojawiała się jedynie w snach,
by przypomnieć mu, że jeszcze nie jest od niej wolny.
– Nie przyszłam tu z powodu ciasta – odzywa się cicho, wypielęgnowanymi
palcami bawiąc się rękawiczkami. – Przyszłam zobaczyć się z tobą, jak sam
rozumiesz.
Jankew rozgląda się, sprawdzając, czy nikt jej nie usłyszał.
– Herbatę z cytryną i kawałek strudla? – pyta głośno.
– Dwie herbaty. – Pola potrząsa głową. – Chcę, żebyś usiadł tu naprzeciwko
mnie.
– Pracuję tutaj! – wybucha złością.
– Wiem… Wiem również, że o tej porze dnia przesiadujesz z innymi gośćmi.
Widziałam parę razy, jak siedziałeś tu z Abraszą Kantorowiczem, kiedy zagląda-
łam przez oszklone drzwi. Nie żebym cię szpiegowała, ale przygotowywałam się
do rozmowy z tobą i traciłam śmiałość w ostatniej chwili. Dziś jestem odważna.
– Nie usiądę tu z tobą – syczy cicho Jankew, a na głos mówi: – Jeden raz
herbata i strudel. – Śpieszy do kuchni. Kiedy wraca z zamówieniem, widzi, jak
Pola odchodzi od bufetu i wraca do swojego stolika.
– Nie ma problemu – odzywa się do Jankewa pan Feldman. – Jak najbardziej.
Wypij szklankę herbaty z panią Wajskop.
Jankew o mało nie wypuszcza tacy z rąk. Przez chwilę stoi niezdecydowany,
potem podchodzi do stolika Poli, stawia przed nią herbatę i talerzyk z kawałkiem
strudla, po czym wraca do kuchni po drugą szklankę herbaty.
Siedzą twarzą w twarz. Pola filuternym gestem wrzuca dwie kostki cukru do
swojej szklanki i miesza herbatę, podzwaniając łyżeczką. Wpatruje się w niego,
jak mu się zdaje, ze współczuciem. Jankew sączy herbatę i stara się trzymać
wzrok utkwiony w szklance.
– Zamierzamy wkrótce wyjechać do Ameryki – mówi Pola. – Baruch zabrał się
506 za likwidowanie swoich lokalnych interesów. Zaraził się ogólną wojenną paniką.