Page 504 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 504
– To są szaleństwa niedojrzałych ludzi.
– To, że akurat ty uważasz romantyczność za oznakę niedojrzałości, jest
prawdziwym skandalem.
Wierka obejmuje mnie ramieniem i odpowiada mi z powagą:
– Cenię realistyczny romantyzm. Tak, uważam, że są sprawy, dla których
opłaca się cierpieć i ponosić ofiary.
– Jakie sprawy?
– No właśnie miłość, a także wolność.
– Więc jednak wierzysz w miłość?
– Oczywiście, że wierzę. Ale w miłość, która pozostaje na gruncie rzeczywi-
stości.
Ciągnę ją za sukienkę.
– Wierko – mówię przymilnie – bardzo chciałabym wiedzieć, w kim byłaś
zakochana, zanim zaczęłaś chodzić z Icchokiem.
– To moja tajemnica.
– Proszę cię. Jesteś w końcu moją piękną siostrą. Ja opowiedziałam ci prze-
cież o moich uczuciach do Marka…
– Chcesz koniecznie wiedzieć? Dobrze. W zasadzie nie mam powodu, by to
przed tobą ukrywać. Byłam zakochana w Abraszy.
– Co?
– Od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam. Wciąż jeszcze jestem w nim zako-
chana i zawsze będę, ale postanowiłam, że na tym koniec. W pewien sposób
wzmacnia to dziś moje uczucia dla Icchoka. Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć…
– Czy Abrasza wie o tym?
– Nigdy mu o tym nie powiedziałam.
– Ja też byłam w nim zakochana.
– Wiem. To było jasne jak słońce. Czy wiesz, co mi to przypomniało? Historię
cioci Gitli i cioci Szejndli. To pomogło mi się opanować.
– Ale Abrasza nie jest taki, jak ten łajdak Waldek.
– Przez to sytuacja nie byłaby łatwiejsza. Przepędziłoby to Abraszę z naszego
domu, gdyby się o tym dowiedział.
– Wciąż odczuwam zazdrość o niego, chociaż jestem zakochana w Marku.
– To ciekawe, jak zazdrość powiązana jest z miłością. Ja jestem zazdrosna
o Icchoka, chociaż wciąż durzę się w Abraszy.
Podczas tej długiej rozmowy, którą Wierka i ja ze sobą prowadzimy, ani na
chwilę nie opuszcza nas troska o mamę.
Kiedy pierwszego dnia po chorobie wracam do domu ze szkoły, zastaję mamę
leżącą w łóżku. Tata krząta się wokół niej i widać po nim, że czuje się stropiony
i winny jak przestępca.
Binele wita mnie uśmiechem i szepcze:
– Wszystko będzie dobrze. – Jest pobladła i stara się zdusić w sobie bolesne
502 jęki. Całuję ją gorąco.