Page 497 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 497

głosu. Rozmowa naszych połączonych w tańcu ciał oszołomiła mnie. Pragnę
             zobaczyć kontur jego ust – z niego również mogłabym dowiedzieć się czegoś o ich
             właścicielu. Usta mogą dostarczyć mnóstwa informacji, w zależności od tego,
             czy wyginają się w górę, czy w dół. Linia górnej wargi, która faluje przy różnych
             grymasach twarzy, wyraża zmianę nastrojów człowieka. Wilgotna, lśniąca dolna
             warga natomiast mówi o skłonności do marzycielstwa, a kąciki ust wskazują
             na cierpienie lub radość. Jednak wszystko, co pamiętam z ust Marka, to to, że
             błyszczały w ciemności jasną czerwienią. A jego włosy? Co poczułabym w ko-
             niuszkach palców, gdybym dotknęła jego włosów?
                Dotykać go! Na tę myśl tęsknota przeszywa moje ciało niczym elektryczny
             prąd. Nie mogę sobie wybaczyć, że uciekłam od niego. Dokąd się śpieszyłam,
             jeśli to on jest stacją, na której powinnam wysiąść i pozostać? A może tak jest
             lepiej. Madame Felicja Markiewicz zaczęła przecież kampanię zbierania dotacji
             i planuje posłać mnie do akademii tańca we Francji. Abrasza wysyłał już listy do
             swoich przyjaciół w Paryżu, żeby znaleźć dla mnie odpowiednie zakwaterowanie.
             Jestem na drodze do zostania westalką, kapłanką w świątyni sztuki, tak samo
             jak madame Felicja. Do diabła z madame Felicją! Do diabła ze świątynią sztuki!
             Więcej warta jest dla mnie jedna minuta spędzona z Markiem! Im dalej tramwaj
             unosi mnie od niego, tym bardziej szlachetny i dumny wydaje mi się Marek i tym
             bardziej boję się, że jego szlachetność i duma powstrzymają go od spotkania
             się ze mną po raz kolejny. Już nigdy go nie zobaczę!
                „To kara za twoje błaznowanie, za twoje udawanie, za odgrywanie takiej
             głupiej komedii!” – złoszczę się na niego w myślach. Potem próbuję wziąć się
             w garść. Czy postradałam zmysły? Jak mogę przypadkowe spotkanie z jakimś
             gimnazjalistą rozdymać do takich rozmiarów? Dlaczego robię z tego taką wiel-
             ką sprawę? Tańczyłam z katastrofalnie złym tancerzem, który wciągnął mnie
             w krótki flirt. Czy to takie wstrząsające światem wydarzenie? I w ogóle co mnie
             obchodzi jakiś gimnazjalista? Mam przecież Abraszę. Nasze dusze biorą udział
             we wspólnej duchowej uczcie.
                W nocy śpię źle i rano chodzę jak pijana. W gimnazjum muszę dziś napisać
             pracę egzaminacyjną z polskiej historii. Na szczęście siedzę obok Malki Ce-
             derbojm i mogę skopiować słowo w słowo jej esej o wojnie trzydziestoletniej
             i okresie panowania Wazy. Oczy bolą mnie od wytężania wzroku skierowanego
             na tekst Malki. Egoistyczna Malka ma drobny charakter pisma i nie wszystkie
             słowa, które od niej odpisuję, są dla mnie zrozumiałe. Poza tym plączę daty, gdyż
             Malka ma fatalny zwyczaj zapisywania czwórki tak, że wygląda jak dziewiątka,
             a jej jedynka przypomina siódemkę.
                Po egzaminie Malka i Sorka doganiają mnie na szkolnym korytarzu.
                – Powiedz no – odzywa się do mnie ze złością Malka – masz zamiar nie
             zdać w tym roku?
                Uśmiecham się krzywo.
                – Z taką sąsiadką w ławce jak ty, to niemożliwe.                  495
   492   493   494   495   496   497   498   499   500   501   502