Page 491 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 491

Zmieniasz temat i ton twojego głosu robi się cieplejszy.
                – Zapytałaś mnie kiedyś, dlaczego nie zamieszkam z innymi w hachszore.
             Wiesz dlaczego? Bo jestem egoistą. Nie mogę żyć bez mojej pracy, a ona nie ma
             dla nich w obecnej chwili najmniejszego użytku. Poza tym wątpliwe jest, żebym
             potrafił wpasować się w kolektyw. Muszę być sam, żyć sam. Podarowanie im
             części mojego spadku nie jest takim altruistycznym gestem, jak może się wyda-
             wać. – Machasz ręką, po czym całkiem zbaczasz z tematu. – Zrozum, Miriam,
             że cała ta kwestia materialnego bogactwa jest kompletną bzdurą. Nie powiem,
             oczywiście chcę mieć dość pieniędzy, by móc wieść wygodne życie. Jednak dla
             takiego osobnika jak ja posiadanie rzeczy – domu, drogich mebli, szaf pełnych
             ubrań – jest zbędnym balastem. Kto tego potrzebuje? Kocham podróżować z lek-
             kim bagażem. Omnia mea mecum porto 338 . Wszystko, co posiadam, noszę ze
             sobą. Wystarczy mi, że dźwigam balast mojego charakteru z jego szaleństwami,
             ciężar mojego losu i tego wszystkiego, co do czego nie mam wyboru i muszę
             taszczyć ze sobą.
                Idziemy w kierunku Twojej mansardy. Milczę i dziwię się, że nagle wygłaszasz
             taką długą, chaotyczną mowę.
                – A jeśli chodzi o wynajęcie nowego mieszkania – ciągniesz – i twój pokój…
             Myślisz, że zrobiłem to dla ciebie? Absolutnie nie. Zrobiłem to dla siebie. Gdybyś
             wiedziała, jak dobrze działa na mnie twoja obecność tam, pojęłabyś ogrom mojego
             egoizmu. Czy nie zauważyłaś, jak zmienił się mój styl, odkąd zaczęłaś przychodzić
             do twojego pokoju? Powiem ci tylko jedną rzecz, Miriam. W każdej pracy, którą
             tworzę w tych dniach, jest coś z ciebie. Pytam się więc, czy po takiej mowie,
             jaką ci tu wygłosiłem, powiesz mi jeszcze, że nie jestem twoim przyjacielem?
                Jesteś moim przyjacielem, bez względu na wszystko. Jednak nie przestaję
             pragnąć czegoś więcej, być Ci bliższą, znać Cię lepiej. Proponuję Ci, żebyś mnie
             uczył hebrajskiego i studiował ze mną Tanach 339 . Mówię sobie, że dzięki tej nauce
             będę mogła się lepiej chronić przed jadem, który sączy się z gazet. Mam przy tym
             jednak jeszcze inny cel, którego nie potrafię sprecyzować. Żywię mglistą nadzieję,
             iż studiowanie Tanachu przybliży mnie do Ciebie, oraz że przez zbliżenie się do
             źródła twojej żydowskości, zbliżę się może również do siebie samej. Podoba Ci
             się ten pomysł. Uśmiechasz się szeroko, kiedy ja, wolnomyślicielka i bundystka,
             zaczynam siebie samą analizować i tłumaczyć.
                – Przestań deliberować nad sobą – mówisz mi. – Przygotuj się na przyjem-
             ność, która cię czeka.
                Studiujesz ze mną Chumesz tą samą staromodną metodą, jaką uczył Cię
             Jankew, kiedy byłeś małym chłopcem. Jednak Ty i ja nie tylko studiujemy tekst,


             338   (łac.) dosł. wszystko, co posiadam, noszę ze sobą, przen. prawdziwym bogactwem człowieka jest
                jego wnętrze

             339   Zob. przypis s. 381.                                           489
   486   487   488   489   490   491   492   493   494   495   496