Page 485 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 485

boso po pokoju z uczuciem malarza, który ma przed sobą wielkie, puste płótno.
             Moje serce zalewa fala czułości. Jak mam Ci dziękować? Jak słowa takie jak
             „dziękuję” mogą wyrazić to, co czuję? Nie zasługuję na taki prezent. Nie jestem
             go warta. Jak mogłam tak nietaktownie i brutalnie wypchnąć Cię z pokoju i nawet
             wcześniej nie pocałować, objąć lub przynajmniej powiedzieć dwa słowa „dziękuję
             ci”? W żadnym razie nie mogę przyjąć takiego prezentu. Posiadanie własnego
             „strychu” jest po prostu czymś za dobrym, zbyt wspaniałym.
                Wkładam z powrotem pończochy i buty, po czym wychodzę do Ciebie do drugiego
             pokoju. Stoisz oparty o stół, z fajką w ustach, i czekasz na mnie. Ruszam do drzwi.
                – Muszę już iść! Jutro mam egzamin! – wołam i zaraz jestem na zewnątrz.
             Zbiegam galopem po schodach i pozwalam, by szalona radość niosła mnie po
             ulicach. „Co ty mi zrobiłeś, Abraszo?” – wołam do Ciebie na głos.
                Pierwszego dnia po egzaminach przychodzę do Twojej mansardy zaraz po
             zajęciach w szkole tańca. Rozgwieżdżone, wieczorne niebo wypełnia okna Twojego
             świeżo pomalowanego pokoju. Lampa z abażurem oświetla ciepłym blaskiem
             szkice na ścianach. Stojące wokół spowite cieniami rzeźby stoją zasłuchane
             w siebie. Rzucam szkolną teczkę na łóżko i z torbą, w której trzymam moje rze-
             czy do tańca, wchodzę do „mojego” pokoju. Znowu zamykam drzwi przed Twoim
             nosem. Przebieram się w trykot i zaczynam poruszać się po podłodze, biorąc ją
             w moje posiadanie. Okna wyglądają niczym granatowe estrady i zdaje mi się, że
             dochodzi z nich dźwięk wiolonczel, który towarzyszy moim ruchom, podczas gdy
             przemieszczam się po terytorium, na którym nie stanęła jeszcze ludzka stopa.
             Potem opuszczam się na podłogę i niczym wąż podpełzam do drzwi.
                – Abraszo! Czy słyszysz mnie? – szepczę przez szparę pod drzwiami. – Czy
             słyszałeś, jak tańczyłam?
                – I jak się czujesz? – pytasz w odpowiedzi.
                – Jesteś wspaniałym przyjacielem, Abraszo.
                – Dlatego zamknęłaś mi drzwi przed nosem?
                – Tak, właśnie dlatego! Powiedziałeś przecież, że mogę być tu sama.
                Słyszę, jak poruszasz się po drugiej stronie drzwi. Po chwili dostrzegam klucz,
             który wślizguje się przez szparę pod drzwiami.
                – To jest klucz do mieszkania na wypadek, gdybyś przyszła, a mnie nie byłoby
             w domu – mówisz.
                – Mój klucz?
                – Twój klucz. Twój pokój.
                – A jeśli będziesz z …
                – Z kochanką? Nie martw się. Na to mam inny adres.
                – Masz jeszcze inny adres?
                – Uważasz mnie za tak ograniczonego, by mieć tylko jeden?
                – To ile masz adresów?
                – Nie zadawaj tylu pytań.
                Wstaję i otwieram szeroko drzwi.                                  483
   480   481   482   483   484   485   486   487   488   489   490