Page 479 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 479

mą dyktatury! – woła dziewczyna, uderzając pięścią w stół. Tymczasem Wierka,
             niezauważalnie dla gości, wsuwa swój czarny brulion do teczki.
                – Jidysz zaniknie, jeśli wy, nowe pokolenie, nie będziecie stali na jego straży!
             – Wowa wymachuje wskazującym palcem przed twarzami dziewczyny i Icchoka.
             – Polska kultura wciska się do naszych domów drzwiami i oknami. To jest siła,
             której musimy świadomie stawiać bariery!
                – Ale czego chcesz od Wierki? – odzywa się do swojego męża Balcia.
                Wowa kładzie dłoń na jej ramieniu i odsuwa ją trochę od siebie, jak gdyby
             chciał ją lepiej widzieć.
                – Chcę, żeby jidysz nadal istniał. Tego chcę, towarzyszko Balciu. Młody ży-
             dowski pisarz, w tym przypadku pisarka, poetka, musi wziąć na siebie misję,
             a przynajmniej część misji obrony żydowskiej mowy. Jeśli Wierka czy jej koledzy
             pisarze czują, że czegoś brakuje naszej literaturze, powinni to po prostu uzu-
             pełnić! Niech wydepczą nowe ścieżki i wprowadzą nowe style. Nasza świecka
             kultura jest jeszcze w powijakach. Musimy pomóc jej rozwijać się, jak robił to
             Perec, a nie dezerterować z pola walki.
                – No i czy nie miałam racji, towarzyszu Cederbojm? Sam użył pan słowa
             „misja”. Ciągle mówi pan o tym, co musimy, co powinniśmy, jaka jest nasza
             misja – ponownie odzywa się Sorka. – No to niech pan spojrzy, co takie nakazy
             zrobiły z sowiecką literaturą. – Nikt z siedzących przy stole oprócz Malki i mnie
             nie wie, jak wrogo Sorka jest nastawiona do „ograniczenia i duchoty” w kontek-
             ście żydowskiej kultury.
                – Przestań przywoływać za przykład sowietów! – Wowa nie posiada się
             z oburzenia. – Mówimy o żydowskim języku, który jest zagrożony wymarciem.
             Młodzi nie czytają książek w jidysz. Moje własne dzieci uważają, że uszczęśliwią
             mnie, jeśli na sto polskich książek jedną przeczytają w jidysz. To powiedz ty mi,
             dokąd nas to wszystko zaprowadzi!
                Jankew odwraca się do niego.
                – Balcia ma rację, Wowo. Kierujesz swój atak pod niewłaściwym adresem.
             – Wskazuje na zgromadzonych wokół stołu. – Każdy z nas tutaj jest tak dobrze
             obeznany z jidysz, że poprawne mówienie w jeszcze jednym języku, zwłaszcza
             po polsku, nie może nikomu zaszkodzić. Mnie samemu też by nie zaszkodziło.
             – Uśmiecha się. – W ogóle mi nie przeszkadza, że moje dzieci moją tę przewagę
             nade mną. Używanie jeszcze jednego języka pozwala spojrzeć szerzej na świat.
                Malka zgadza się z nim. Uśmiecha się do Wowy i mówi:
                – Ja też cię nie rozumiem, tato. Z jednej strony chcesz zburzyć wszystkie mury
             wokół duchowego getta i jesteś entuzjastą, jeśli chodzi o szerzenie oświaty oraz
             uświadamianie ludu. Z drugiej strony jednak chcesz się otoczyć językową barierą.
                – Ponieważ sytuacja robi się niebezpieczna, córko! – woła Wowa zachryp-
             niętym głosem. – Czy możesz mi zagwarantować, że Wierka nie zacznie pisać
             wyłącznie po polsku? Albo, że wy, nasze potomstwo, nie będziecie mówić do
             waszych dzieci po polsku? Czy możesz to zagwarantować?               477
   474   475   476   477   478   479   480   481   482   483   484