Page 471 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 471

– Chcę tu czytać! – wołam, zanim jeszcze przekraczam próg.
                Sprzątasz z łóżka wszystkie papiery, ubrania i przeróżne inne rzeczy, po
             czym mówisz:
                – Wskakuj!
                Dalila wskakuje na łóżko razem ze mną. Ty nie odzywasz się więcej, tylko
             bierzesz się z powrotem do swojej pracy. Otwieram książkę i wzdycham z ulgą.
             Już jestem z Isadorą. Mijają godziny, a ja wciąż czytam. Wręczasz mi kawałek
             chleba z masłem, potem drugi. W ten sposób pochłaniam pół bochenka chleba
             i ledwo to zauważam. Kiedy mój wzrok odrywa się na chwilę od zadrukowanych
             stron, pytasz:
                – W jakim miejscu jesteś?
                – Ma swoją własną szkołę tańca – odpowiadam.
                Parę godzin później znowu pytasz:
                – W jakim miejscu jesteś teraz?
                – Jest w Grecji. Buduje na wzgórzu dom dla swojej szkoły, świątyni tańca.
                Późnym popołudniem informuję cię:
                – Żyje z Jesieninem.
                Chowasz się w kącie między półkami z książkami a ścianą i przebierasz się,
             po czym wychodzisz na ulicę. Kiedy wracasz, witam Cię, wołając z rozpaczą:
                – Jej dzieci utonęły!
                – Byłem u ciebie w domu – oznajmiasz mi – i powiedziałem twojej mamie,
             gdzie jesteś, żeby się o ciebie nie niepokoiła.
                Nastał wieczór. Skończyłam czytać książkę. Jesteś zajęty przygotowywaniem
             czegoś do zjedzenia dla nas obojga. Opowiadasz mi o szczegółach śmierci Isa-
             dory, o tym, jak owinięty wokół jej szyi długi szal zaplątał się w koła automobilu,
             w którym jechała.
                – Czy wiesz, Abraszo, co muszę teraz zrobić? – odzywam się. – Muszę do-
             wiedzieć się czegoś o jej uczennicach.
                Z energią potrząsasz przecząco głową.
                – Isadora nie miała żadnej nauczycielki. Sama znalazła własną drogę. I jej
             droga być może wcale nie jest twoją. Po drugie jej uczennice i następczynie nie
             są tego samego kalibru co ona, nie posiadają jej magnetycznej siły. Oczywiście
             dobrze jest wiedzieć, co osiągają inni w twojej dziedzinie, jednak nie jest to
             absolutnie konieczne.
                Podczas tego posiłku, który dla nas przygotowałeś, zwierzam Ci się z tajem-
             nicy o moim dawnym zwyczaju tańczenia na strychu. Mówię z przekonaniem:
                – Potrzebuję szkoły tańca jak dziury w moście. – Słysząc to, krzywisz się. –
             O co chodzi? – pytam. – Czy nie sądzisz, że zrezygnowanie ze szkoły baletowej
             powinno być moim pierwszym krokiem?
                – Chińczycy mówią, że podróż tysiąca mil zaczyna się od pierwszego kro-
             ku. Bądź więc ostrożna, w jakim kierunku go robisz. Niezależnie od nega-
             tywnego zdania Isadory, balet jest prawdziwie wielką sztuką. Szkoła tańca   469
   466   467   468   469   470   471   472   473   474   475   476