Page 456 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 456

tym i macie do siebie nawzajem żal. W waszych głosach pobrzmiewa nuta de-
           speracji. Marzyciel Jankew w żaden sposób nie może przekonać się do Twoich
           marzeń. Jego zdaniem nadzieje na żydowską ojczyznę są niebezpieczną ułudą.
             Ja oczywiście zgadzam się z tatą. Jestem przekonaną bundystką. Teraz, gdy
           uczęszczam już do gimnazjum, postanawiam pójść w ślady Wierki i wstąpić do
           socjalistycznej organizacji młodzieżowej SOMS 321 , chociaż ledwo starcza mi
           czasu, by złapać oddech. W gruncie rzeczy polityczne dyskusje śmiertelnie mnie
           nudzą, bo za każdym razem powtarza się w nich te same frazy. Jednak burzliwe
           czasy i moja młodzieńcza brawura domagają się aktywności i nie pozwalają mi
           stać biernie z boku, zwłaszcza że przynależność do organizacji politycznych jest
           dla gimnazjalistów zabroniona.
             Spotkanie nowo zwerbowanej grupy SOMS, do której zostałam przydzielona,
           odbywa się w mieszkaniu organizatora, towarzysza Władka. Dużo o nim słysza-
           łam. Studiował kiedyś prawo na Uniwersytecie Warszawskim, zanim wprowa-
           dzono tam getto ławkowe dla żydowskich studentów. Miał właśnie przystąpić
           do przedostatniego egzaminu, kiedy został wciągnięty w bójkę z antysemickimi
           studentami. Wyrzucony z Uniwersytetu Warszawskiego przez parę semestrów
           kontynuował studia w Anglii, gdzie nauczył się gruntownie języka angielskiego.
           Kiedy zabrakło mu pieniędzy, zmuszony był powrócić do Łodzi. Obecnie udziela
           się aktywnie w partii i pracuje w biurze związków zawodowych.
             W podniosłym nastroju i z wewnętrznym drżeniem stukam tego wieczoru do
           drzwi kawalerki towarzysza Władka. Szczupły, nadzwyczaj przystojny mężczyzna
           wpuszcza mnie do środka. Jest pewny siebie i wrażenia, jakie wywiera na młodych
           dziewczętach. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie uśmiechem, który wydaje mi
           się bardzo znajomy. Jestem pewna, że gdzieś już tego przystojniaka widziałam,
           lecz nie mogę sobie przypomnieć gdzie.
             Towarzysz Władek referuje z męskim wdziękiem. Przemawia do zgroma-
           dzonych w pokoju bardzo elegancką polszczyzną, bogato ozdobioną nadętymi
           frazami i perłami marksistowskiej terminologii. Mówi o stosunkach między
           żydowską inteligencją a masami robotniczymi, o celach organizacji SOMS,
           o środkach propagandy odpowiednich do pracy wśród młodzieży gimnazjalnej,
           o rozprowadzaniu ulotek w szkołach i o potrzebie – w obliczu sytuacji politycznej
           na świecie – by każdy jeden z obecnych organizował nowe komórki młodych,
           socjalistycznych intelektualistów. Gdy tak mówi, szukam w pamięci, gdzie go po
           raz pierwszy widziałam.
             Nagle przypominam sobie – w Bocianach! Widzę we wspomnieniach, jak
           idzie pod rękę z ciocią Szejndlą!
             Skaczę na równe nogi. Jestem tak oszołomiona i rozgorączkowana, że zapo-
           minam zupełnie, gdzie się znajduję i co robię.


    454    321   SOMS – Socjalistyczna Organizacja Młodzieży Szkolnej.
   451   452   453   454   455   456   457   458   459   460   461