Page 453 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 453

Zamiast Ci odpowiedzieć, wybiegam z domu. Czuję się zbyt słaba, by móc
             wdać się w spór z Tobą. Ku mojemu zdziwieniu Wierka wybiega za mną na ulicę
             i bierze mnie pod ramię.
                – Co się z tobą dzieje, głuptasie? Powinnaś się czuć wyróżniona. Ja byłabym
             mu wdzięczna… – mówi. Wyczuwam nutę zazdrości w jej głosie i schlebia mi to
             bardziej niż Twoja propozycja.
                – Ale ja nie jestem tobą! – krzyczę na nią i uciekam.
                Cederbojmowie świętują urodziny Malki. Zorganizowanie przyjęcia jest pomy-
             słem Wowy. Malka skończyła piętnaście lat i najwyższy czas, by po raz pierwszy
             – nie licząc urodzin, które urządzano jej w przedszkolu – zorganizować dla niej
             z tej okazji skromną uroczystość w domu.
                Jesteś zaprzyjaźniony z większością znajomych rodziców i Ciebie również
             zaprasza się na to przyjęcie. Siedzę obok taty i sączę wino rodzynkowe z jego
             szklanki, gdyż moja jest już pusta. Nagle tata szepcze mi do ucha:
                – Okaż Abraszy dziś wieczorem trochę życzliwości, żegnając się z nim. Jutro
             rano wyjeżdża do Bocianów, gdyż jego ojciec jest bardzo chory.
                Po przyjęciu, kiedy przychodzi moja kolej, by pożegnać się z Tobą, jakaś siła
             popycha mnie naprzód. Wpadam w Twoje ramiona, zaplatam ręce wokół Twojej
             szyi i całuję Cię w lewą stronę podbródka.
                Następnego dnia wszczynam całą serię kłótni z rodzicami, Wierką, a nawet
             z Nońkiem, który w zasadzie jest moim ulubieńcem. Z mamą sprzeczam się o to,
             czyja kolej pozmywać naczynia, wynieść śmieci czy załatwić sprawunki. Na tatę
             dąsam się, bo nie mogę znieść jego służalczości w pracy, a także dlatego, że
             on i ja bardzo się od siebie oddaliliśmy. Noniek działa mi na nerwy, ponieważ
             woła na mnie: „obecna – nieprzytomna”, gdyż często nie słyszę, co do mnie
             mówi. A jeśli chodzi o Wierkę, to nigdy nie brakuje mi powodów, by się na nią
             rozgniewać. Wszyscy działają mi na nerwy. Najlepiej czuję się w szkole tańca.
             Tam jestem zmuszona myśleć wyłącznie o tym, co w danym momencie robię.
             Tam muszę się koncentrować i trzymać w ryzach.
                Jednak w szkole tańca też nie powodzi mi się najlepiej. Madame Felicja na-
             rzeka, że rosnę za szybko, robię się za wysoka i mam zbyt pełny biust. Szkoła
             tańca przygotowuje się do pierwszego wielkiego występu w sali filharmonicznej,
             podczas którego zaprezentujemy Szeherezadę z własną choreografią madame
             Felicji. Nie mamy żadnych męskich tancerzy i ze względu na mój wysoki wzrost
             oraz dobrze rozwiniętą sylwetkę madame Felicja przydzieliła mi rolę sułtana.
             Jest to interesująca rola, dająca wiele możliwości, ale nie przypada mi do serca.
             Noszę w sobie duszę księżniczki Szeherezady. Nie przychodzi mi wcale łatwo
             przekonać o tym madame Felicję, jednak koniec końców wywalczam dla siebie
             to, czego chcę. Zaczynam wczuwać się w rolę nieszczęśliwej, lecz nieugiętej
             księżniczki, która posiadała tak wyjątkowy talent do opowiadania historii, że dzięki
             niemu uratowała swoje życie. Opowiadanie historii i narażanie własnego życia,
             umiejętność wytańczenia opowieści całą moją istotą – staje się moim celem.  451
   448   449   450   451   452   453   454   455   456   457   458