Page 459 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 459

Kiedy wieczory stają się cieplejsze i przedwiosenny deszcz łapie nas na ulicy,
             przejmuję inicjatywę. Chwytam Malkę i Sorkę za ręce i ze śmiechem puszczamy
             się galopem po nagle opustoszałej, mokrej od deszczu ulicy. Krzyczymy z czystej
             przyjemności, pozwalając, by deszcz padał na nasze głowy i obmywał twarze. To
             cwałowanie po kałużach wywołuje w nas uczucie swobody i triumfu.
                Najbardziej jednak lubię spędzać czas osobno z Malką lub z Sorką, gdyż
             wówczas rozmowy z nimi są bardziej intymne. Ale nawet wtedy to Malka i Sorka
             prawie cały czas mówią, a ja słucham. Najwyraźniej one bardziej potrzebują
             otworzyć przed kimś serce. Malka jest po uszy zakochana w chłopcu z SOMS,
             a Sorka chodzi z Mendlem Sznajderem i nie może się zdecydować, czy kocha go
             tylko platonicznie, czy również zmysłowo. Ja sama nie jestem już dłużej pewna,
             czy jestem zakochana w Tobie, Abraszo. Staram się nie myśleć o Tobie, kiedy
             Cię nie widzę.
                Sorka jest niskiego wzrostu i sięga mi do ramienia. Ma włosy w kolorze bardzo
             jasny blond, prawie białe, oraz małe, czerwone usta. Nosi okulary, jak jej ojciec,
             i jest bardzo poważna nawet wtedy, gdy chodzi o niepoważne sprawy; ma znikome
             poczucie humoru. Zazwyczaj milczy uparcie i jest zamknięta w sobie, jednak jej
             romans z Mendlem Sznajderem czyni ją bardziej rozmowną. Poza tym zwierza mi
             się ze swojej tajemnicy, iż przed paroma miesiącami zaczęła pisać powieść po
             polsku. Polityka zupełnie jej nie interesuje i jest zwolenniczką asymilacji. Jakby
             na przekór swojemu ojcu i towarzyszce Hance, odnosi się bardzo krytycznie do
             wszystkiego, w co wierzą. Całkiem wbrew swojej naturze omawia ze mną długo
             i dogłębnie powieść, którą pisze. Nigdy nie przerywam jej, kiedy mówi. Milczenie
             nie leży wprawdzie w moim charakterze, ale małomówność stała się dla mnie
             swego rodzaju pozą, którą przyjmuję w tym czasie, ponieważ pasuje do mojego
             pesymistycznego spojrzenia na życie. W końcu Sorka sugeruje, żebym zainter-
             weniowała u Wierki, aby ta zgodziła się przeczytać parę rozdziałów jej powieści
             i wypowiedzieć się na jej temat. Sorka darzy Wierkę, która jest w końcu nieomalże
             uznaną poetką, ogromnym szacunkiem.
                – Mam nadzieję, że mi też pozwolisz ją przeczytać – odzywam się.
                Sorka kiwa głową.
                – Oczywiście. Kiedy ją skończę.
                Uśmiecham się gorzko. Moje dwie najlepsze przyjaciółki, mimo że opowiadają
             mi o swoich sercowych problemach, nie widzą we mnie, podobnie jak wszyscy
             inni, nic więcej jak tylko „parę nóg”. Czasami podejrzewam, że przyjaźnią się ze
             mną jedynie dlatego, iż odrobina sławy mojej siostry spada również na mnie.
             Wierka nie jest w końcu byle kim! To wspaniała młoda kobieta z długimi, brą-
             zowymi warkoczami, „gwiazda” gimnazjum i poetka, której wiersze ukazują się
             w szkolnej gazecie.
                Malka i Sorka same są znakomitymi uczennicami. Malka jest świetna z histo-
             rii, matematyki i przedmiotów ścisłych, a Sorka z języków. Podobnie jak Wierka,
             dają prywatne lekcje i same pokrywają czesne za gimnazjum. Ja w niczym się   457
   454   455   456   457   458   459   460   461   462   463   464