Page 450 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 450

Szybko chwytam ołówek w rękę i pochylam się nad blokiem rysunkowym,
           żebyś zostawił mnie w spokoju. Zwariowany projekt, który zadałeś klasie do
           zrealizowania, to narysowanie najukochańszej zabawki z czasów dzieciństwa.
           Żadną miarą nie mogę sobie przypomnieć, co było moją najukochańszą zabawką.
           Postanawiam spróbować odtworzyć z pamięci obraz Degasa – obrazek, który
           wykradłam ze szkoły, kiedy byłam uczennicą drugiej klasy. W wyobraźni zaczy-
           nam widzieć go w najdrobniejszych szczegółach, jednak to, co wychodzi spod
           mojej ręki na kartce bloku rysunkowego, nie potwierdza tego. Właściwie jestem
           tak pogrążona w tym, co widzę w mojej wyobraźni, że nie wiem, co rysuję. Nie
           zauważam, jak zbliżasz się ponownie do mnie. Pochylasz się nad moim blokiem
           rysunkowym i pytasz:
             – Jak to nazwiesz?
             – Nazwę to „Obrazek” – odpowiadam.
             – Aha, rozumiem – mówisz, jakbyś chciał dać mi do zrozumienia, że nic nie
           zrozumiałeś.
             Nigdy nie krytykujesz niczyich rysunków, tylko czasami prosisz o wytłumacze-
           nie jakiejś kreski czy doboru barw i udajesz, że to Ty jesteś uczniem. Kiedy ktoś
           nie potrafi czegoś wytłumaczyć, mówisz: „Aha, rozumiem”. Nie mogę ścierpieć
           tej twojej dziwnej „metody”. Mnie nie możesz nabrać. Jestem w stu procentach
           pewna, że podczas lekcji jesteś myślami w Twoim własnym studio, że planujesz
           swoje własne formy i projekty. Kiedy udajesz, że jesteś zadowolony z pracy jakiejś
           uczennicy, wołasz: „To wspaniały pomysł!”.
             „Takie bajki możesz swojej babci opowiadać!” – kpię sobie z Ciebie w myślach.
             Po gimnazjum rozchodzi się plotka, że podczas Twoich lekcji nikt się ni-
           czego nie uczy, iż masz w nosie, czy ktoś rozumie cokolwiek z Twoich dzi-
           wacznych wykładów o sztuce, oraz że flirtujesz z dziewczętami, które robią,
           co im się podoba.
             Kilka dziewcząt z mojej klasy jest w Tobie zakochanych po uszy. Zwłaszcza
           Lola Sokołow, przewodnicząca rady uczniowskiej. Ona też nic nie robi podczas
           lekcji, bo nie może oderwać od Ciebie oczu. Usłyszała gdzieś, że jesteś przyja-
           cielem mojej rodziny i częstym gościem w naszym domu, więc za wszelką cenę
           próbuje się ze mną zaprzyjaźnić. Ciągle daje mi do zrozumienia, że chciałaby,
           żebym zaprosiła ją do mnie do domu. Udaję, że nie wiem, o co chodzi. Po pierw-
           sze nie chcę, żeby córka bogacza zobaczyła naszą biedę, a po drugie mam jej
           za złe, że zakochała się w Tobie.
             Są jednak i uczennice – „wszystkowiedzące” intelektualne primadonny
           szkoły – które żartują sobie z Ciebie. Tylko te dziewczyny, które są z natu-
           ry pilne i zdyscyplinowane, usiłują dopasować się do Twojej „metody”, jed-
           nak one szanują Cię jeszcze mniej niż inne. Większość uczennic jest zdziwio-
           na i zirytowana decyzją dyrektorki, która jest surową i wymagającą osobą,
           sercem i duszą oddaną wychowawczym ideałom gimnazjum. Jednym z nich
    448    jest uformowanie z nas zdyscyplinowanych polskich obywatelek, a drugim
   445   446   447   448   449   450   451   452   453   454   455