Page 429 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 429

Rozdział dwudziesty pierwszy
















             Miriam leżała na łóżku w lazarecie pogrążona w obrazach z przeszłości, kiedy
             doktor Vanderhaeghe wszedł do jej pokoiku tak szybkim krokiem, iż stetoskop
             wiszący na jego szyi kołysał się gwałtownie. Pod ramieniem trzymał blok papieru
             do pisania. Serce w piersi Miriam podskoczyło radośnie.
                – Zamierza pan wypisać mnie ze szpitala, prawda, doktorze? – zawołała. Tu,
             w lazarecie, nie mogła się przemóc, by mówić do niego na ty.
                Usiadł na brzegu jej pryczy.
                – Najpierw spójrzmy na twoją nogę – odpowiedział i z kieszeni swojego
             białego fartucha wyjął pudełko z igłami. Kazał jej podciągnąć pasiak, podniósł
             jej stopę i położył na swoich kolanach. – Wciąż jeszcze odrętwiała? – zapytał.
                – Nie – skłamała. Krępowało ją, że jej stopa leżała na jego kolanach.
                – Jak to? – Spojrzał na nią badawczo. – Czujesz, jak cię kłuję?
                – Tak, to znaczy czuję, ale nie za mocno. – Zaskoczyła go. Nalegał, by dokład-
             nie opisała, co odczuwa, kiedy nakłuwał różne miejsca i zakreślał pozbawione
             czucia miejsca niebieską kredką. Potem zbadał ją, przesuwając stetoskop
             po jej plecach. Długo przysłuchiwał się biciu jej serca. Nie był zadowolony.
             Mogła to wyczytać z jego skrzywionej twarzy, wydętych ust i z oczu, które były
             tak zmrużone, że za grubymi szkłami okularów widziała tylko dwie wąskie
             szczeliny.
                – Zyskaliśmy pół centymetra – powiedział, wskazując na jej nogę.
                – Wspaniale.
                – Oczywiście, że wspaniale – powiedział z wyrzutem w głosie, jakby to ona
             była winna temu, że postęp był tak niewielki. – Po tym wszystkim, co przeżyłaś,
             możesz się śmiać z takich błahostek. Zdaje mi się, że nie masz dość silnej
             woli, by wyzdrowieć.                                                 427
   424   425   426   427   428   429   430   431   432   433   434