Page 422 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 422

spodniami i wołają za mną. Najwyraźniej jednak widzę przed oczami pana Kaca.
           Jak nauczycielka może mówić o „pięknie fizycznej miłości, która idzie ręka w rękę
           z miłością duchową”? Jakim sposobem to, co czyste, podniosłe i duchowe,
           może iść ręka w rękę z taką straszną obrzydliwością? Jednak z drugiej strony
           myślę o cudzie, jakim jest pocałunek dwojga zakochanych, który jest przecież
           zarówno fizyczny, jak i duchowy. Nie mam odwagi stawiać tych pytań nauczy-
           cielce, by nie wprawić ją w jeszcze większe zakłopotanie. Nie pytam więc o nic,
           ale po lekcji biegnę do biblioteki i rzucam się na książki, zaczynając od tytułu
           Chłopiec i dziewczyna, a kończąc na pozycji Doskonałe małżeństwo, z której
           mało co rozumiem.
             Wierce nie ośmielam się pisnąć ani słowa o moich poszukiwaniach, żeby nie
           zdradzić się z moją niewiedzą. Rozmowa z mamą na ten temat jest absolutnie
           niemożliwa, ponieważ ostatnio dochodzi między nami do ciągłych nieporozumień.
           W ogóle nie mogę się z nią dogadać i ignoruję ją po prostu, chociaż nigdy nie
           potrzebowałam jej tak bardzo, jak w tym okresie mojego życia. Podobnie w ogóle
           nie wchodzi w rachubę poruszenie tego tematu w rozmowie z Sorką Fidler, która
           siedzi obok mnie na kursie higieny.
             Oficjalnie Sorka jest wciąż moją najlepszą przyjaciółką, ale nigdy nie zwierzamy
           się jedna drugiej. Sorka nie jest rozmowna. Jest zamknięta w sobie i niezależna.
           Jej ojciec, Zalman Fidler, oraz jej macocha, pani Hanka, dają jej dużo więcej
           wolności niż moja mama mnie czy nawet Wierce. Sorka posiada parę łyżew
           i chodzi pływać do polskiego klubu sportowego „Imka” 302 . Potrafi też jeździć
           na rowerze.
             Moja mama odmawia kupienia mi nawet jednej łyżwy, choć wiele innych
           dzieci je posiada.
             – Kiedy znajdziesz na to czas? – argumentuje.
             Mama nie może mi zamydlić oczu takim argumentem. Jest dla mnie jasne
           jak słońce, iż boi się, że złamię nogę. Kiedy chodzi o kwestie bezpieczeństwa
           dzieci, jest strasznym tchórzem i chociaż nie mamy łyżew, martwi się, że możemy
           sobie, nie daj Boże, coś złamać, albo że przejedzie nas dorożka lub napadną
           nas szajgece. Oddycha z ulgą, kiedy widzi, że wchodzimy do domu cali i zdrowi.
           Gdy ma nas wszystkich przy sobie pod koniec dnia, może zacząć martwić się
           o bezpieczeństwo taty. Dopiero kiedy on też jest w domu, odpręża się – aż do
           świtu następnego dnia, kiedy znowu zaczyna się zamartwiać. Staje się pod
           tym względem coraz gorsza, jak gdyby jakieś niezrozumiałe przeczucie drę-
           czyło jej serce i nie sposób jej tego wyperswadować. Ta cecha mamy działa mi
           bardzo na nerwy.



           302   Związek Młodzieży Chrześcijańskiej „Polska YMCA” powstał w 1923 r. Początkowo w Łodzi dzia-
             łał przy Piotrkowskiej 243, a od połowy lat 30. w nowym budynku przy ul. Moniuszki 4a, tam była
    420      też pierwsza w Łodzi kryta pływalnia.
   417   418   419   420   421   422   423   424   425   426   427