Page 413 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 413

zaczyna się lekko denerwować, aż w końcu traci cierpliwość. Zarzuca Binele, że
             przesadza z martwieniem się o nas, iż jest przesądna i że przez jej nadopiekuń-
             czość wyrośniemy na niedorajdy. Tego już Binele nie może przełknąć i odcina
             mu się ostro, co prowadzi do sprzeczki. Wreszcie Jankew przeprasza i całuje ją,
             po czym wychodzą.
                Leżę w łóżku obok Wierki, która czyta jedną ze swoich grubych książek. Przed
             zaśnięciem rozmyślam o tym, z jaką niecierpliwością oczekuję nadejścia socja-
             lizmu, żeby tata nie musiał pracować w Tabarinie i nosić tej okropnej peruki, tej
             włochatej błazeńskiej czapki, która powoduje, że się za niego wstydzę. Pragnę,
             by socjalizm nastał jak najszybciej, żeby rodzice nie sprzeczali się tak często i by
             nikt nie traktował Wierki lepiej niż mnie, a także bym mogła być na sto procent
             pewna, że nic nie stanie na mojej drodze do zostania pierwszorzędną tancerką.
             Chcę też, by socjalizm nastał, bym mogła nosić ubrania uszyte na miarę, a nie te,
             z których wyrosła Wierka, a które wiszą na mnie jak worek. Bo chociaż kocham
             paradować w odziedziczonej po Wierce bluzie SKIF-u z czerwonym krawatem,
             to jednak ona w ogóle na mnie nie pasuje.
                To, że muszę nosić ubrania, które stały się za ciasne na Wierkę i za krótkie
             na Malkę Cederbojm, zaczyna mi bardzo przeszkadzać. Noniek też musi nosić
             odzież, z której wyrosły inne dzieci, lecz on się tym w ogóle nie przejmuje. Po-
             dobnie jak ja kiedyś uważa, że im bardziej znoszone jest ubranie, tym lepiej.
             Jednak ja ostatnio nie przestaję marzyć o nowej sukience. Tylko Wierka cieszy
             się przywilejem posiadania takiej rzeczy, ponieważ jest trochę grubawa i ciężko
             jest zdobyć dla niej jakieś używane ubrania, które by na nią pasowały.

                                              *

                Moje kółko w SKIF-ie prowadzi chłopak, na którego wszyscy wołają Aron
             Chodząca Encyklopedia. Aron wie wszystko i potrafi odpowiedzieć na każde
             pytanie długim referatem. Przypomina mi bardzo boćki z Bocianów, ponieważ
             podczas referowania stoi na jednej nodze, a za jej łydkę zakłada drugą, podnie-
             sioną i zgiętą w kolanie. Ma szerokie czoło przykryte gęstą grzywą włosów. Gdy
             mówiąc, marszczy je, grzywka zsuwa mu się w dół aż do brwi niczym skorupa
             żółwia i o mało co nie wpełza mu do oczu. Opowiada nam nie tylko o tragicz-
             nym położeniu głodujących narodów na świecie, nie tylko o faszyzmie, który
             niczym czarna lawina może ruszyć z Włoch i Niemiec i spustoszyć cały świat,
             lecz również o prawdziwych lawinach, o śniegu i lodzie na biegunie północnym,
             przeróżnych górach i morzach oraz o siedmiu cudach świata. Mówi nie tylko
             o francuskiej rewolucji i o Bundzie, lecz także o planetach i Drodze Mlecznej,
             a także o przeróżnych odkryciach w medycynie i innych dziedzinach nauki. Nie
             na darmo nazywa się go Chodzącą Encyklopedią.
                Jednak moim zdaniem największym atutem Arona jest dziewczyna, z którą
             chodzi. Ma na imię Lea i prowadzi chór SKIF-u. Jest to dobrze zbudowana,     411
   408   409   410   411   412   413   414   415   416   417   418