Page 409 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 409

chciałby zapomnieć, a jednocześnie tak wzmagają jego głód, że staje się on nie
             do zniesienia. Zastanawia się, czy Pola postanowiła odegrać dawną scenę ze
             wszystkimi szczegółami.
                Pola jest już z powrotem. Jej ruchy są kocie i miękkie, uśmiech jest łagodny
             – a jednak niebezpieczny. Zrzuca ze stóp czerwone pantofle. Wtedy nosiła grube
             pończochy gimnazjalistki, dzisiaj nosi jedwabne, które podkreślają jeszcze wyraź-
             niej kształt jej drobnych stóp i palców. Jankew nie może się dłużej powstrzymać
             i wyciąga rękę po ciastko. Pola obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg. Rozdrażniła
             go tymi ciastkami. Dobrze. Wyczyści ten talerz bez żadnych ceremonii!
                W samych pończochach Pola przemyka do kaflowego pieca i opiera się o nie-
             go, trzymając ręce za plecami, jak gdyby chciała uspokoić ich drżenie. Stoi tak
             naprzeciwko Jankewa, jakby chciała zademonstrować mu swoją drobną, zgrabną,
             odzianą w czerwień figurę, i przypatruje się, jak pochłania ciastka. Jakby jej na
             przekór, Jankew chrupie energicznie i głośno, patrząc jej prosto w oczy.
                – No i jak smakuje ci moja niespodzianka? – pyta Pola. – Czy pamiętasz te
             czekoladowe ciasteczka? Ile to już lat, co, Jankewie? Mnie zdaje się, jakby to było
             wczoraj. Trzymam te ciastka w domu i podjadam je, żeby przywołać w pamięci
             tamten smak. Czy czytałeś W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta?
             Wtedy byłeś zapalonym czytelnikiem, dzisiaj pewnie nie masz na to czasu… Oj,
             Boże, co za głupstwa wygaduję. Miłość robi z człowieka głupca… Dla mnie masz
             serce twarde jak kamień, ale wciąż jeszcze kochasz ciastka, co? Dlaczego pozwa-
             lamy kawie ostygnąć? – Podchodzi z powrotem do sofy i nalewa kawę dla obojga.
             Drobną, wypielęgnowaną dłonią bierze z talerza ostatnie ciastko. – Dziękuję, że
             zostawiłeś mi jedno, żebyśmy razem poczuli dawny smak.
                Jankew wstaje.
                – Polu – mówi i patrzy na nią, jak gdyby była złym snem – nie chcę grać
             z tobą w twoją grę.
                Cień przesłania jej twarz, a czarne oczy krzyczą nagle dziwną paniką.
                – Wybacz mi, Jankewie, proszę cię. Wiem, zachowuję się dziecinnie. Mówisz, że
             to gra? To, co czuję, jest śmiertelnie poważne. Jankewie, proszę cię… – Przysuwa
             się bliżej i chwyta go za rękę. – Wiem, że jesteś zmartwiony. Baruch powiedział
             mi, że masz żonę i dzieci. Ale mówię ci przecież, że twój problem jest rozwiąza-
             ny. Masz nową posadę. Przysięgam ci na moje życie. Czekaj na mnie pojutrze
             w tym samym miejscu, a wszystko ci dokładnie wyjaśnię. No… usiądź. Przestań
             się martwić i spędź trochę czasu ze mną. Zrób to dla mnie. Czy nie uważasz, że
             zasłużyłam sobie przynajmniej na odrobinę życzliwości? Proszę, oto nalewam ci
             jeszcze jedną filiżankę kawy. Czy chcesz jeszcze ciastek? – Zrywa się i wybiega
             z pokoju z pustym talerzem.
                Jankew nie ma pojęcia, co zrobić. W głowie mu się kręci. Nie mijają więcej
             niż dwie minuty, a Pola jest z powrotem z talerzem ciastek. Ciągnie go ze sobą,
             by usiadł na sofie. Jankew mechanicznie wyciąga rękę po ciastko. Przypomina
             sobie swój identyczny gest sprzed lat. Ciastka są małe. W okamgnieniu zjada   407
   404   405   406   407   408   409   410   411   412   413   414