Page 397 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 397
Rozdział dwudziesty
Rozpoczął się rok szkolny. Dni zaczynają płynąć monotonnym, nudnym rytmem.
Jest piątek, a więc najlepszy dzień tygodnia. Jutro nie trzeba iść do szkoły!
Wracam do domu piechotą, żeby zaoszczędzić dziesięć groszy, które dostaję
na bilet tramwajowy. Bez pośpiechu wspinam się po schodach z głową pełną
planów na sobotę. Wchodzę do mieszkania zmęczona, ale wesoła. Wygląda na
to, że nikogo nie ma w domu. Jest zupełnie cicho. Przechodzę przez kuchnię
i zbliżam się do pokoju. Przez uchylone drzwi widzę w środku tatę, który siedzi
na kozetce i płacze cicho z twarzą ukrytą w dłoniach. Po raz drugi w moim życiu
widzę, że tata płacze. Pierwszy raz zdarzyło się to, kiedy umarł wujek Szolem.
Tata nie zauważa mnie. Wycofuję się z powrotem do kuchni, gdzie nagle
zastygam w bezruchu na widok wchodzącej do mieszkania mamy. Ledwo ją
poznaję. Nie ma już swojego koka z długich, lśniących włosów.
– Gdzie jest twój kok, mamo? – pytam drżącym głosem.
– Sprzedałam go, Miriamko – odpowiada, uśmiechając się sztucznie triumfu-
jącym uśmiechem. – Komu w dzisiejszych czasach potrzebny kok? Przez niego
wyglądałam jak moja prababcia.
Gapię się na nią szeroko otwartymi oczami.
– Dlaczego tata nie jest w pracy? Siedzi tu i płacze… – Wskazuję podbród-
kiem w stronę pokoju.
Binele wchodzi do środka i pokazuje Jankewowi parę banknotów, jakby nie
zauważyła jego łez.
– Widzisz, co tu mam? Prawdziwy skarb! I powinieneś był widzieć, jak pan
Fogelszus przyjął mnie w swoim eleganckim salonie fryzjerskim. Taki miły Niemiec.
Powiedział, że moje włosy są pierwszorzędnej jakości. Na dodatek rozmawiał
ze mną o polityce. Powiedział, że jest socjaldemokratą. – Zbliża się do Jankewa 395