Page 393 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 393
– A teraz już nie są zakochani?
– Teraz się kochają, ale nie są zakochani. Bycie zakochanym oznacza praw-
dziwą miłość.
– To miłość taty i mamy nie jest prawdziwa?
– Jest. Ale to się już tak nie nazywa. To jest inny rodzaj miłości. Praw-
dziwa miłość to przeżywanie romansu. To wspaniała rzecz i jest silniejsza
od wszystkiego na świecie. Dlatego napisano o tym wiele książek, któ-
re nazywają się romansami. Opisują one tragedie miłosne. Miłość pana Ci-
mermana do mamy mogłaby zostać romansem o tragedii miłosnej, gdyby
byli młodsi.
– Nie lubię tragedii.
– Kiedy się zakochasz, musisz być ciągle gotowa na tragedię.
– Nie chcę się nigdy zakochać.
– To co będziesz miała z życia? Młody człowiek nie może żyć bez miłości.
– Przecież żyję i ty też żyjesz.
– Nie mówię o nas. Mam na myśli dwudziestoletnich ludzi.
– Przecież dwudziestoletni ludzie nie są młodzi.
– Ale nie są też całkiem starzy, tak jak tata, mama i pan Anton Cimerman.
– To co się dzieje, kiedy ma się dwadzieścia lat i nie jest się zakochanym?
Umiera się?
– Oczywiście. Można umrzeć z miłości i można umrzeć z braku miłości.
Atmosfera w izbie na poddaszu zwiastuje, że jedna z tych dwóch ewentualności
może się tu urzeczywistnić. Tragedia miłosna osiąga swój punkt kulminacyjny.
Burza uczuć szalejąca w sercach obu cioć jest tak gwałtowna, że coś tragicz-
nego i dramatycznego musi się wydarzyć – wówczas bohater romansu, piękny
Amerykanin, pewnego dnia pod koniec lata znika nagle jak kamień w wodę, jak
gdyby pochłonął go staw w brzezinie.
Ten nieprzewidziany rozwój wydarzeń powoduje, że ciocia Gitla podejmuje
bardzo stanowcze i pozytywne postanowienie. Mając dość zgryzoty i cierpie-
nia, przestaje w końcu płakać i zaczyna rozglądać się aktywnie za odpowied-
nim narzeczonym. Zanim się kto obejrzał, znajduje, kogo szukała, i posyła
babcię Hindę do szadchena 288 reb Menaszela. Następnego dnia rano babcia
owija się szalem tureckim, który Wierka i ja przywiozłyśmy w prezencie od na-
szych rodziców, i wyrusza do domu rodziców wybranka Gitli, by omówić z nimi
szczegóły ślubu.
Dla cioci Szejndli jednak zaczyna się w tym czasie życie pełne łez, roz-
paczy i bólu. Będąc kobietą z natury romantyczną, o miękkim sercu i sil-
nych, głębokich uczuciach, nigdy nie wyleczy się z zadanej jej rany. W moich
288 Szadchen (jid.) – żydowski swat zajmujący się kojarzeniem par, za co otrzymuje odpowiednie wyna-
grodzenie. 391