Page 391 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 391

W okamgnieniu demon zazdrości podnosi swoją szpetną głowę i zabiera się
             za psucie stosunków między obiema ciociami. Roztrzęsiona i przejęta babcia
             Hinda biega między nimi, próbując przemówić im do rozumu i złagodzić ból ich
             cierpiących z miłości serc. Jednak jej wysiłki przynoszą dokładnie odwrotny sku-
             tek. Obie córki, przepełnione rozpaczą i goryczą, zrzucają ciężar z serc na barki
             matki. Zwracają się do niej zupełnie inaczej, niż leży to w ich naturze, a mianowicie
             z takim brakiem szacunku, że dziadek Josel nie może tego ścierpieć. Złości się,
             uderza laską w podłogę i woła zachrypniętym głosem:
                – Cicho bądźcie, bezwstydnice! Gdzie wasz szacunek dla matki!
                Babcia Hinda nie bierze sobie zbytnio do serca gorzkich, gniewnych słów
             córek. Martwi ją jednak siła wyrażającego się w nich szaleństwa. Ich słowa są
             bowiem najlepszą miarą cierpienia ich dusz i pokazują, jak bardzo skompliko-
             wana i dramatyczna jest cała ta sytuacja. Babcia nic sobie nie robi z krzyczenia
             córek i uspokaja Josela, mówiąc:
                – Czy nie wiesz, Joselu, że rodzice uczą dzieci mówić, a dzieci uczą rodziców
             milczeć?
                Jednak nie milczy, tylko chodzi po domu, nie przestając obrzucać Ameryka-
             nina błotem i naśmiewając się z niego, by zniszczyć jego wizerunek w oczach
             córek. Twierdzi, iż nie zasługuje on nawet na przebywanie w ich towarzystwie,
             argumentując, że gdyby rzeczywiście był taką wielką znakomitością, jakaś bogata
             Amerykanka już dawno by go złapała na męża.
                Nie zważając na to, że córki nie chcą jej słuchać, mówi im, iż jej skromnym
             zdaniem Amerykanin oszukuje i nabiera je obie, zarówno Gitlę, jak i Szejndlę,
             ot tak po prostu, by się zabawić. Do tego – chociaż niestety uważa się za Żyda
             – jest gorszy od dziesięciu gojów. A gorszy od dziesięciu gojów jest nie przez to,
             iż chodzi z odkrytą głową, tylko dlatego, że nie ma w nim śladu człowieczeństwa
             i traktuje cały świat jak swój plac zabaw. Babcia oświadcza też, że i tak nigdy
             w życiu nie zgodziłaby się na takiego zięcia – czym jeszcze bardziej podgrzewa
             uczucia zakochanych córek. Gdy w szabes po zachodzie słońca babcia Hinda
             odmawia Got fun Awrom 285 , czyni to żałosnym głosem, pociągając nosem i ciężko
             wzdychając.
                Obie z Wierką zostajemy listonoszkami między Amerykaninem a każdą ciocią
             z osobna. Korespondencja jest prowadzona w jidysz, ponieważ nikt w Bocianach
             nie mówi po angielsku, nie wspominając już o pisaniu, podczas gdy Amerykanin,
             który wyjaśnił, że nie zna ani słowa po polsku, mówi pięknym jidysz z polskim
             akcentem, co zarówno zaskakuje, jak i nie dziwi mieszkańców Bocianów. Zresztą
             wszystko, co Amerykanin mówi czy robi, równocześnie wszystkich zaskakuje
             i nie dziwi wcale. Wierka i ja jesteśmy całkiem rozdarte wewnętrznie i nie wiemy,



             285   (jid.) Boże Abrahama – modlitwa, którą odmawiają w jidysz żydowskie kobiety na zakończenie
                szabatu.                                                          389
   386   387   388   389   390   391   392   393   394   395   396