Page 344 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 344

Jakże zaskoczona jest zatem Binele, kiedy parę tygodni po jej powro-
           cie ze Stefanowa Anton Cimerman pojawia się w drzwiach mieszkania przy
           Nowomiejskiej. Przypatrują się sobie przez długą chwilę, stojąc rozdzie-
           leni progiem. W końcu Cimerman obdarza ją swoim charakterystycznym
           półuśmiechem i pyta:
             – Pozwoli mi pani spocząć u siebie godzinkę? Muszę przeczytać coś bardzo
           ważnego, a w domu przeszkadza mi telefon. – Wskazuje na plik papierów, które
           sterczą z jego kieszeni. Binele podaje mu rękę, wskazuje podbródkiem na stół
           i bez słowa czeka, aż on przekroczy próg i usiądzie. Cimerman odwraca do niej
           głowę i znowu pyta: – Może uraczy mnie pani szklanką herbaty, zaparzonej jak
           tylko pani to potrafi?
             Siedzi przy dużym, dębowym stole z nogami w kształcie lwich łap. Stół jest
           podniszczony i odrapany, gdyż cudem ocalał z pożaru w fabryce przy ulicy Skła-
           dowej. Binele wciąż bardzo się z nim cacka i strzeże go niczym oka w głowie.
           Przykrywa go ceratą, na nią kładzie obrus, a na niego jeszcze jedną ceratę. Ja
           i Wierka siedzimy teraz przy tym stole naprzeciwko Cimermana pozornie pogrą-
           żone w naszych zadaniach domowych. Spod opuszczonych powiek przyglądamy
           się, jak z nosem zanurzonym w swoim materiale czytelniczym ukradkiem śledzi
           wzrokiem każdy ruch mamy.
             W ciągu tej krótkiej chwili między wejściem Cimermana do mieszkania
           a momentem, kiedy Binele zabiera się do zaparzenia herbaty, udaje się jej
           uświadomić sobie swoje uczucia. Nie jest jej obojętne, że przyszedł, by się
           z nią zobaczyć – bo przecież po to przyszedł, a nie żeby coś przeczytać. Jest
           mu wdzięczna za to, że ją poniekąd wyedukował – nie tylko nauczył ją czy-
           tać i pisać, lecz także poszerzył jej horyzonty; iż miał do niej wiele cierpli-
           wości i darzył ją szacunkiem. Jednak najbardziej jest mu wdzięczna za to,
           że ciągle jest w niej zakochany. Musi przyznać przed sobą, że ogromnie jej
           to pochlebia i sprawia, że czuje się wyróżniona. Lubi swoje odbicie w jego
           oczach.
             Teraz, kiedy widzi go siedzącego przy stole i czytającego, ubranego w czysty,
           zapięty na wszystkie guziki garnitur z krawatem, czuje wyraźnie, jak ciągnie ją do
           niego. Jego szerokie ramiona oraz krępa sylwetka, która promieniuje poskromioną
           siłą i energią, jego nonszalancki stosunek do własnego bezpieczeństwa – wszyst-
           ko to sprawia, że wokół jego postaci unosi się romantyczny aromat męskości.
           Przypomina jej ojca z młodszych lat, jej majestatycznego ojca, który tak często ją
           bił. Binele myśli, że jeśli Cimerman jest w niej zakochany, to nie ma w tej miłości
           nic beztroskiego, lecz prędzej coś groźnego i fatalnego. Miłość Cimermana jest
           śmiertelnie poważną sprawą, mroczną, wzbudzającą lęk namiętnością; jednak
           namiętnością, która kusi. Kiedy jej ojciec przed laty pobił ją laską, została jej po
           tym na głowie blizna, na której nie odrosły już włosy. Teraz boi się, że Cimerman
           może kiedyś zostawić podobną bliznę na jej duszy – i jednocześnie coś w niej
    342    chce tego, a coś tego nie chce.
   339   340   341   342   343   344   345   346   347   348   349