Page 340 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 340
do jej różowego „buduaru”, który z biegiem czasu stawał się coraz mniej różowy.
Cypora porzuciła swoją profesję i dostała posadę służącej w bogatym domu. Za-
ręczyny pary zostały ogłoszone podczas nieoficjalnego przyjęcia w Muzie Fidlera,
a miesiąc później odbyło się huczne, proletariackie wesele. Twarz Cypory jaśniała
światłem Szechiny. Bagatela! Stała się nie tylko „porządna” do szpiku kości, lecz
była też teraz żoną znanego socjalisty i wielkiego poety! Z dumą przyłączyła się
do działalności ukochanego i zaczęła współpracować z nim przy przeprowadza-
niu agitacji i propagandy między ulicznymi dziewczętami i ich kawalerami z ulicy
Fajfera. Podczas wieczorów literackich, na których Mojsze czytał swoje wiersze,
siedziała obok niego na honorowym miejscu.
Młoda para żyła we wzorowej harmonii. Mojsze Sokrates nigdy nie zarabiał
dużo i nie zmieniło się to też po ślubie. Jego dochody były, podobnie jak jego
momenty natchnienia, nagłymi zrządzeniami losu, tyle że zarobki trafiały mu się
jednak rzadziej niż chwile twórczej inspiracji. Od czasu do czasu towarzystwa
pomocy ubogim, dla których pracował jako urzędnik, urządzały dla niego zbiórki
pieniędzy wśród swoich członków.
Za to Cypora zaangażowała się aktywnie w poprawę ekonomicznego i literac-
kiego statusu swojego męża. Wzięła na siebie trud zmagania się ze wszystkimi
żydowskimi redaktorami, którzy od czasu do czasu przyjmowali wiersze Mojszego
do druku. Targowała się z nimi o każdą linijkę wydrukowanego wiersza. W domu
nalegała, by Mojsze dodawał wersy do swoich utworów, żeby podnieść ich wartość,
zapewniając go, że pozostałymi sprawami już ona sama się zajmie. W sobotnie
poranki nie wypuszczała go z „buduaru”, aż nie wyprodukował jednego długiego
poematu lub dwóch krótkich. Każdego wieczoru musiał jej zaprezentować, co
stworzył w ciągu dnia. I tak zaczęła się nowa faza w twórczości Mojszego – faza
prawdziwie proletariackich wierszy miłosnych.
Ogólnie rzecz biorąc, Cypora była głową rodziny, a Mojsze – sercem. Cyporze
nigdy nie przyszło ma myśl nalegać na Mojszego, by znalazł jakąś stałą posadę,
albo żeby siedział w domu po ukończeniu swojej dziennej porcji poetyckiej twór-
czości. Rozumiała, że wielki poeta potrzebuje wolności jak powietrza, i że musi
unikać małodusznego zniewolenia, jakie niesie ze sobą zarabianie na życie. Po-
trzebował zanurzać się myślami w dzieła Heinricha Heinego, który jego zdaniem
był największym poetą na świecie, ponieważ miał szczęście, że nie urodził się
na Bałutach, jak on. Cypora była zdania, że jeśli Mojsze miałby dobrze zarabiać,
to musiałby robić to w poetycki sposób, to znaczy czerpiąc zyski ze sprzedaży
swoich książek. Uważała, iż nie wystarczy, by Mojsze miał opinię słynnego poety
tylko na Bałutach i czytał swoje poematy jedynie dla bałuckiego proletariatu,
alfonsów i prostytutek. Był już najwyższy czas, żeby wydawał opasłe książki
i cieszył się zasłużonym szacunkiem podczas wieczorów literackich, na których
czytałby swoje dzieła zachwyconej publiczności z całego miasta.
Niczym zły sen minęły czasy, kiedy Cypora czuła się upokarzana i pogar-
338 dzana. Teraz trzymała głowę uniesioną wysoko. I równocześnie ze wzrostem