Page 338 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 338
niedobrego dzieje się w pracy? Możliwe, że Jankew reaguje zbyt gwałtownie na
zniewagi ze strony impertynenckich gości. Pan Terkeltojb nie byłby zadowolony
z takiego zachowania. Jeśli tak, to może Jankewowi grozi wyrzucenie na bruk?
Ale to nie może się wydarzyć! Tak dobrze im się przecież wiedzie w ostatnich
czasach: dzieci mają zabezpieczoną przyszłość, są pieniądze na nowe ubrania
na Pesach i mogą sobie pozwolić nie tylko na czynsz za mieszkanie, ale także
na wynajęcie pokoju w Stefanowie na lato. Do trosk Binele dochodzi kolejna,
jeszcze poważniejsza obawa, że Jankew straci nie tylko posadę, lecz że utraci
coś więcej – samą podstawę swojej duszy. Boi się, że może dał się wciągnąć
w jakieś ciemne interesy i przez to fundamentom tego, co on i ona z takim trudem
próbowali zbudować, grozi zawalenie się.
Pierwszą rzeczą, jaką Binele postanawia zrobić, jest oszczędzanie. Każdego
tygodnia odkłada ile się da z wynagrodzenia Jankewa. Na najwyższej półce w sza-
fie, pod leżącym tam w aksamitnym woreczku tałesem Jankewa, którego od lat
nie używał, ukrywa małą tabakierkę, która zaczyna jej służyć za rodzinny bank.
Pewnego dnia Jankew sugeruje, że nadchodzącego lata powinni zrezygno-
wać z wynajmowania pokoju na wsi, gdyż w kraju panuje kryzys i trzeba być
ostrożnym. Binele o nic nie pyta. Chociaż o tym nie rozmawiali, wiedzą, iż oboje
drżą z obawy, żeby Jankew, nie daj Boże, nie stracił posady. Szczęście nie może
przecież trwać wiecznie.
Zbliża się lato. Binele pokazuje Jankewowi pieniądze, które zdołała zaosz-
czędzić w tabakierce, i mówi:
– Dzieci dorastające na Bałutach bardziej potrzebują świeżego powietrza niż
te, które mieszkają w innych częściach miasta.
Jankew zgadza się z nią i proponuje:
– To poślijmy Wierkę i Miriam do Stefanowa razem z Balcią, a ty z Nońkiem
jedź na parę tygodni do Bocianów. Tam powietrze jest tak samo dobre jak w Ste-
fanowie. Kiedy wrócisz, może zaczniesz rozglądać się za pracą.
W tym momencie Binele zadaje mu nagle pytanie:
– Co pan Terkeltojb ma przeciwko tobie?
– Nie podoba mu się mój polski – odpowiada Jankew.
A więc o to chodzi. To znaczy, że posada Jankewa istotnie wisi na włosku.
Ukrywał to przed nią, by oszczędzić jej zmartwienia. Jest mu wdzięczna, ale też
ma do niego żal.
– Jak mogłeś tak długo nie pisnąć o tym ani słowa? – zarzuca mu. – Czy
jesteśmy mężem i żoną tylko na dobre czasy? Czy nie zwierzam ci się ze wszyst-
kich moich zwariowanych trosk? – pyta, chociaż nie zwierza mu się ze swoich
trosk, tak samo jak on nie opowiada jej o swoich.
Kiedy oboje mają chwilę wolnego czasu, Binele zaciąga Jankewa do Ceder-
bojmów, by omówić z nimi jego problemy w pracy.
– Ale co twój szef ma do ciebie? – nie może zrozumieć Balcia.
336 – Wielki pseudointeligent pan Terkeltojb nie może znieść polszczyzny Jankewa