Page 332 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 332
„Ona ma talent…” – woła radosny głos w głębi jego serca.
Za „budą milionerów” znajduje się niewielka alkowa z małą sofą i stoją-
cym obok niej stolikiem. Tam Pola wprowadza w końcu Jankewa i sadza go
obok siebie na sofce. Dopiero teraz znajduje on w sobie dość energii, by się
odezwać.
– Polu, proszę cię… – mówi ochryple z nutą złości w głosie. – Czego chcesz
ode mnie? Jak długo będziesz się na mnie mścić? Nie jestem już tym człowie-
kiem, za którego mnie uważasz. Mam dzieci.
– Tak, wiem. Też mam dziecko. – Pola odpowiada cicho i niewyraźnie, bez
uśmiechu. Nachyla się do niego i usiłuje wciągnąć jego wzrok w orbitę czarnej
głębi swoich oczu. – Nie mogę nic na to poradzić. Przebacz mi. Wiem, że robię
z siebie wariatkę, ale zupełnie mnie to nie obchodzi. To jest obsesja. Związałam
wszystkie moje nadzieje z tobą. Sama nie wiem dlaczego. Musisz mnie uratować.
Ja tonę. Nie mam niczego, czego mogłabym się uchwycić. Życie nie ma dla mnie
najmniejszego sensu. Patrzysz na mnie z pogardą, ponieważ jestem bogaczką,
wiem. Ale bycie bogatą nie czyni mnie mniej ludzką, Jankewie. W przeciwieństwie
do biednych ludzi bogacze mają więcej czasu, by uświadomić sobie absurdalność
życia. Ludzie tacy jak ty są za bardzo zajęci problemami związanymi z utrzyma-
niem i nie mają czasu na to, by zauważyć jałowość egzystencji. Dlatego tchniesz
optymizmem. Tak, wiem co o mnie myślisz. Bogata, rozkapryszona, znudzona
Pola odchodzi od zmysłów z dobrobytu. Stara klisza, lecz niezupełnie fałszywa.
To straszne. I posiadanie dziecka nie wystarcza. To nie może mnie uratować,
a dziecko może cierpieć z mojego powodu. Tylko namiętność, pasja miłości, ten
jedyny potężny narkotyk może wypełnić tę pustkę, czy raczej sprawić, że się jej
nie odczuwa.
– Nie mogę ci w tym pomóc – odpowiada jej cicho. – Chcę, żebyś mnie
raz na zawsze zostawiła w spokoju. Skrzywdziłem cię przed laty, to praw-
da, lecz nie stało się to wbrew twojej woli, jeśli pamiętasz. Wręcz przeciw-
nie. Ale czy mi przebaczasz, czy nie… Dlaczego po prostu o mnie nie
zapomnisz?
– Przebaczam ci… Już dawno ci przebaczyłam.
– To czego chcesz ode mnie?
– Niczego. Absolutnie niczego. Ale ty zapaliłeś światło w moim życiu i nie
mogę pozwolić ci na to, byś je zgasił. Wszystko, czego chcę, to móc cię widywać.
Tylko widywać cię i mieć możliwość porozmawiania z tobą od czasu do czasu,
tak jak rozmawiamy teraz. Ty wiesz, jakim jestem snobem, jak nienawidzę
świata, z którego pochodzisz. Tak, szczerze nienawidzę. Nie wstydzę się tego.
Wstydzę się prędzej mojego męża, który tak afiszuje się ze swoim żydowskim
pochodzeniem. To wszystko jest mi obce. Jednak nie ma to żadnego znaczenia
w twoim przypadku. Nie obchodziłoby mnie ani odrobinę, gdybyś był zbirem,
złodziejem, czy sama nie wiem kim. Czy przypominasz sobie, jak dobrze zwykło
330 się nam rozmawiać?