Page 331 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 331
Upojony radością z sukcesu Wierki, oszołomiony ze zmęczenia, otumaniony,
półprzytomny Jankew czuje się jak manekin. Sytuacja wydaje mu się groteskowa,
komiczna, jednak pozwala się jej ciągnąć i mamrocze:
– Lepszego towarzystwa nie możesz sobie znaleźć? Wystawiasz się przecież
na pośmiewisko.
– Co cię to obchodzi? – odpowiada mu niewyraźnie, sama rozkojarzona
i jakby nieobecna.
Światła w Tabarinie są przygaszone. Na małej scenie w świetle migoczących,
różnobarwnych świateł reflektorów śpiewają i tańczą półnagie szansonistki.
Pola ciągnie Jankewa za rękę i nie odzywając się już ani słowem, przepycha się
z nim przez wąskie przejście między stolikami. Mijają grupki kobiet w długich
sukniach z odkrytymi plecami oraz mężczyzn w czarnych smokingach, trzyma-
jących drinki w dłoniach. Wszyscy rozmawiają, palą, śmieją się i flirtują. Jankew
jest już gotów wyrwać się z ręki Poli. Jedynie ogromne zmęczenie spowodowało,
że do tej pory poddawał się jej poleceniom z obojętnością, biernie, jak gdyby
kontynuował obsługiwanie jej w restauracji. Kiedy jednak przymierzając się do
ucieczki, odwraca do tyłu głowę, spostrzega pana Terkeltojba wchodzącego
właśnie do środka z jakąś damą o blond włosach i nie ma innego wyboru, jak
pozwolić ciągnąć się naprzód.
Pola przepycha się z nim do drugiego końca sali i przez drzwi zawieszone
ciężką draperią wprowadza go do dużego pomieszczenia. Jankew rozgląda się.
Słyszał o tej „budzie milionerów” – kasynie, które należy do Tabarinu i choć
jest nielegalne, funkcjonuje dzięki sowitym łapówkom. Kiedy przystają w słabo
oświetlonym kącie i wygląda na to, że Pola zastanawia się, co dalej zrobić, Jankew
gapi się na stolik ruletki pokryty zielonym materiałem. Przygląda się wystrojonym
kobietom w błyszczących sukniach z głębokimi dekoltami odsłaniającymi połowę
piersi i mężczyznom w czerni z cygarami w ustach. Nerwowe ręce przesuwają
żetony. Przed mającym kształt misy kołem szczęścia stoi krupier, niczym kucharz
mieszający w naczyniu, w którym ważą się losy. Koło kręci się wprawione w ruch
jego ręką. Kuleczka losu skacze wewnątrz misy i zatrzymuje się na szczęśliwym
numerze. Pomimo oszołomienia i chęci ucieczki Jankew chłonie wzrokiem tę
scenę – dźwięki, wyrazy oczu i twarzy, ruchy rąk na zielonym stoliku. Widzi to
wszystko po raz pierwszy w życiu.
Znajduje się oto w samym sercu obcego świata, który chciał zobaczyć
z bliska. Ogarnia go dziwne uczucie. Zdaje mu się, że jednak wszystko to już
kiedyś widział. Nie odpycha go to, raczej porusza. W pomieszczeniu pali się
tylko jedna lampa, która oświetla swym światłem jedynie stół ruletki. Resz-
ta pokoju pogrążona jest w ciemności i mimo tego, że pełno w nim ludzi,
zieje tu pustką.
Jankewa opanowuje współczucie dla tych hazardzistów, którzy posiadają
już wszystko i nie wiedzą, czego jeszcze chcieć od życia – a mimo to przecież
oczekują, że wielka wygrana da im to, czego im brakuje. 329