Page 326 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 326
Najbardziej jednak pomaga mu praca w restauracji Capri. Gdy sunie z pełnymi
tacami na rękach między stolikami przydzielonymi mu jako jego rewir, wrzawa ludzkich
głosów oraz brzęk naczyń zagłuszają domagający się odpowiedzi głos jego serca.
Atmosfera Capri rozprasza jego uwagę, odurza go i odrywa jego myśli od
wszystkiego, co nie ma związku z pracą. Chociaż praca ta nadwyręża i wyczerpuje
go, to jednak jest dla niego interesująca i całkowicie go pochłania. Jankew jest
w dobrych stosunkach z klientami, z „gośćmi”. Od czasu do czasu jakiś gość
odnosi się wobec niego obraźliwie, co jednak zaraz zostaje zrekompensowane
przez innego, który traktuje go jak przyjaciela, a nawet zwierza mu się z pry-
watnych spraw. Zdarzają się też momenty, gdy Jankew czuje się nieswojo, na
przykład kiedy przychodzą do Capri Isroel Lichtensztajn lub Anton Cimerman.
Tutaj są oni klientami, a on obsługującym. Traktują go poufale, jednak nie są tu
jego przyjaciółmi. Bywa też, że kipi w nim złość, kiedy na przykład staje nagle
twarzą w twarz z Pięknym Mojszem, byłym narzeczonym Binele, który jest stałym
gościem w Capri, czy kiedy Baruch Wajskop pojawia się we wtorkowe popołudnia
lub wieczory na kolację.
Stałą bywalczynią Capri jest też żona Barucha, Pola. Wpada tu sama o różnych
porach dnia. Mojsze, Baruch, czy Lichtensztajn i Cimerman unikają zazwyczaj
zajmowania stolika w jego rewirze, ale nie Czarna Dama Pola. Ona obstaje przy
tym, by obsługiwał ją nie kto inny, jak właśnie Jankew.
Przywołuje go do swojego stolika pod najbłahszym pretekstem. Koryguje jego
polską dykcję i dobór słów. Polszczyzna Jankewa poprawiła się wprawdzie, jednak
wciąż wyróżnia się wyraźnym, jidyszowym akcentem oraz idiomatycznie jidyszową
budową zdań. Pola hipnotyzuje go swoimi czarnymi, płonącymi oczami i usiłuje
nawiązać z nim rozmowę. Razem z napiwkiem zostawia dla niego perfumowane
liściki. Ponieważ Jankew nie reaguje, zawstydza go często na różne sposoby na
oczach ludzi siedzących przy sąsiednich stolikach. Wtedy nieraz zdarza się, że
ręce zaczynają mu się trząść i talerze, którymi do pełna zastawione są trzymane
przez niego tace, rozdzwaniają się. O mało nie traci równowagi, jednocześnie
przeklinając się w duchu za to, że wybrał sobie fach kelnera. W takich momen-
tach ma ochotę zostawić wszystko i uciec.
Nie może jednak pozwolić sobie na takie fanaberie. W Polsce i na całym
świecie szaleje wielka depresja ekonomiczna. Jankew panicznie boi się stracić
posadę, zwłaszcza teraz, kiedy musi wspomagać rodzinę zmarłego brata. Na samą
myśl o tym zamiera w nim serce. I tak samo jak przełyka upokorzenia ze strony
aroganckich gości, którzy rzucają mu napiwki niczym psu kość czy żebrakowi
jałmużnę, przełyka też upokorzenia i impertynencje ze strony Poli. Jest usłużny,
uprzejmy i dziękuje jej przy każdej sposobności. Uśmiecha się nawet do niej,
podczas gdy w głębi serca ją przeklina. Żeby zachować szacunek do samego
siebie, tworzy sobie teorię, według której błoto, którym się go obrzuca, nie brudzi
jego duszy ani nie narusza jego dumy, lecz że to ci, którzy go upokarzają, sami
324 siebie obrzucają błotem i plamią swój honor.